Nie jest to rzecz, która mogłaby konkurować ze słynnymi kalendarzami ukazującymi się pod egidą firmy oponiarskiej Pirelli, jest jednak równie podniecający. Po pierwsze – można go mieć już za 25 euro. Bez względu na stan społeczny, majątkowy i umysłowy. Pirelli swoje kalendarze rozdaje tylko najważniejszym osobom na świecie, rzadko więc trafia do tych, którzy miast budować swoją pozycję, szukają raczej dobrego miejsca odsłuchowego. Po drugie – pokazuje w niemal pornograficznych zbliżeniach wkładki, które każdego normalnego audiofila doprowadzą do ekstazy. Po trzecie wreszcie – jego stylistyka jest prosta i surowa jak architektura stacji benzynowych, a są one bardziej sexy niż Copacabana i nie ma co się nad tym chyba rozwodzić. Kalendarz jest do nabycia na stronie internetowej Ortofonu, który w jakiś cudowny sposób sprawił, że jesteśmy rozgorączkowani nie mniej niż wtedy, kiedy w redakcyjnym hallu wieszaliśmy naturalnych rozmiarów portret Brigitte Nielsen. Nie mylić z Birgit Nilsson, która stała się naszą dojrzałą miłością dopiero wtedy, kiedy zrozumieliśmy, jak wielkim błędem było dorastanie przy dźwiękach Karola Szymanowskiego, a nie Ryszarda Wagnera. Ryszard, ty szatanie…
Kategorie:
NOWOŚCI