Dobry sprzęt wymaga odpowiedniej ekspozycji. Nie ma wątpliwości. Dlatego cieszymy się, gdy estetyczne walory wzmacniacza są podkreślone światłem z lampeczki umieszczonej z tyłu, piękno kolumn zostaje wydobyte przez stojące na nich donice z pachnącymi egzotycznymi kwiatami, zaś niezwykłość przewodów ukazana poprzez ułożenie ich na cudownie kryształowych podstawkach tworzących niezwykły most.
To zawsze świadczy o najwyższej audiofilskiej kulturze. Wzrusza i sprawia, że systemy odsłuchowe stają się czymś więcej niż baterią z kilkoma guziczkami do wciskania. Kiedy zamykasz oczy i nie widzisz własnej matki, córki czy tej sympatycznej koleżanki z boksu obok, która udzieliła swoich wdzięków w firmowej kuchni między rzodkiewką a twarożkiem ze szczypiorem, lecz instalację typu „hi-end, LED i wdzięk”, to znaczy, że należysz do najbardziej światłej audiofilskiej społeczności, w której dbałość o detale oznacza stan bliski spełnienia. Albo spełnienie.
Trzeba jednak wiedzieć, że droga do spełnienia jest pogięta. Jak zjawiskowej urody statywy słuchawkowe Ultrasone. One są ze stali. Nierdzewnej. Pieszczonej ręcznie. Matowanej, hartowanej i chuchanej przez najlepszych niemieckich specjalistów. Kształtowanej w wyobraźni inżynierów, artystów i królików doświadczalnych całymi miesiącami z myślą o tych, którzy wiedzą, że wyczynowym audiofilom bliżej mistyki CERN niż codzienności NASA.
Powstała rzecz piękna. Niby kawałek drutu, ale przecież forma! Przestrzeń! Organizacja! Płynność! Sztuka! Arcydzieło! Słuchawki będą żyć na Sentinelu dłużej niż na innych planetach. Choćby dlatego, że nauszniki nie trą o siebie wzajem, lecz wiszą swobodnie. To ważne. Mogą wisieć na wysokości 26 lub 99 centymetrów. Z gwarancją na 5 lat! Doprawdy – budujące. Nie wszyscy wierzą w to, że stalowy drut nie popsuje się przez rok albo dwa. A Niemcy ufają, że ich finezyjnie ukształtowany pręt przetrwa bez skazy aż 5 lat. Co za brawura!
Ceny? Phi – 129 i 259 euro.