Winyle są brudne, trzeszczące, łamliwe i najczęściej brzmią naprawdę fatalnie. Są tłoczone na starych maszynach, najczęściej z cyfrowych plików konwertowanych na sygnał analogowy, co ma taki sens, jak szpachlowanie lejów po nalocie dywanowym, chciwi sprzedawcy zawyżają ceny, a producenci wypychają na nich niechodliwą muzykę, żeby trafić do tzw. koneserów. Mimo wszystko analogi znajdują jeszcze całkiem sporo odbiorców. Dla jednych to rodzaj archeologii, która potrafi być fascynująca, dla innych protest wobec wirtualizacji muzyki, która sprowadza ją do tła dźwiękowego dla nawet najbardziej trywialnych czynności, inni ulegają modzie i stereotypom tudzież zwykłym snobizmom. Winyl jest formatem skończonym w sensie technicznym, ma jednak ciągle jeszcze duży potencjał kulturowy. Na dodatek zyskuje w skali prestiżu rozrywek – jest już tylko piętnaście długości za wizytami w filharmonii. O innych powodach, dla których ludzie garną się do czarnych krążków w zamieszczonym filmiku.