Przenieśmy się na chwilę tam, gdzie audiofilia jest kultywowana z nabożeństwem nie mniejszym niż sztuka marynowania tuńczyka na sushi
Do Warszawy? Katowic? Sopotu? Lubiąża?
Nie, choć i w tych pięknych polskich miastach mieszkają dobrzy i szczerzy w swoich pasjach ludzie, którzy gotowi posłać do Japonii eskadrę naddźwiękowych myśliwców nie tylko po świeżą marynatę do sushi, ale też kucharza, bar i jego rodzinę.
Rozumiemy, choć nie podzielamy, gdyż sami zamiast tego wolimy storczyki z Brazylii i często puszczamy umyślnego po cebulki z dobrego rocznika wraz z ziemią.
Siła prawdziwych namiętności jest bowiem wielka i jakkolwiek oceniać wszelkie dziwactwa na tym tle – nie ma sensu z nią walczyć, gdyż po to Bóg wymyślił ochoczość, by jej ulegać. Pod jednym warunkiem – w dobrym stylu.
Na pewno wie coś o tym tajemniczy Mr. K, klient słynnego tokijskiego zakładu audiofilskiego Kenrick Sound, który dopiero co zamówił w nim odnowione JBL 4311, a już poprosił o następną parę kolumn przygotowanych tylko dla niego – KRS 4346.
Takie miłośnictwo to my lubimy i wspieramy.
Ale ty wariacie jeden, czy masz tam jeszcze na tych swoich kilku tatami miejsce, żeby wstawić trzecia taką parkę? Bo pewnie na tych dwóch się nie skończy, prawda?