Co oferuje ten herkulesowy, zwalisty atleta z dolarowej klasy 25-tysięczników? Pioruńską moc Zeusa, która dochodzi do 160 watów przy 4 omach (110W/8ohm) oraz słodkość w układach wyjściowych klasy A.
Trzeba przy tym wiedzieć, że grecka słodkość to jakieś 300 procent normalnej i jej doznanie ma postać wielostopniowej rozkoszy, a nie gwałtownej napaści żelowanych cukierków. Potomkowie Spartan są jednak podstępni i w słoiku szczyglego miodu zawsze ukryją kilka żyletek prawdy, nie ma więc powodów do obaw, że Phaethon to bezmyślny burak cukrowy.
Grecy – jak przystało na depozytariuszy starożytnej tradycji – zarówno w stopniach przedwzmacniacza, jak też końcowych zastosowali lampy 5687 i 6H30, które są gwarancją przeżyć iście mitycznych.
Żadnych tam wi-fi, konwerterów, blututów, czy asynchornicznych USB. Wzmacniacz dla tych, którzy nie muszą wyrywać sobie uszy, aby płakać przy muzyce Schuberta i pięciogwiazdkowego hotelu do zachwytu nad surowym pięknem Krety i niepokojącą egzotyką Pireusu.