AUDIO SHOW 2014
Nie ma systemów doskonałych. Są tylko takie, które nam się podobają. I właśnie o nich piszemy
Chcielibyśmy powiedzieć, że ostatnia wystawa Audio Show była spektakularna, obfitująca w niezwykłe premiery oraz kusząca efektownymi prezentacjami i ciekawą muzyką, ale nie powiemy, gdyż byłaby to nieprawda. Z trzech hoteli, w których odbywała się impreza (Sobieski, Bristol, Tulip), w dwóch (Sobieski, Bristol) panowały warunki skrajnie trudne, wręcz zniechęcające do słuchania czy choćby oglądania sprzętu. Mimo to udało nam się zaliczyć praktycznie wszystkie stoiska i przyjrzeć się kilku instalacjom, które z różnych względów zwróciły naszą uwagę. W naszej opinii były to najciekawsze zestawienia ostatniej wystawy.
Zontek+Harbeth. Polski gramofon i angielskie kolumny to jak nasi lotnicy podczas Bitwy o Anglię za sterami Hurricane’ów i Spitifire’ów – rzecz o potężnej sile rażenia. Brzmienie tego systemu urzekało soczystą dojrzałością, szlachetnymi barwami i nieskrępowaną dynamiką. Zestawienie dla wszystkich, którzy wyrośli już z kompulsywnego poszukiwania prawdy o nagraniach za pomocą sprzętu o laboratoryjnej genetyce i zaczęli słuchać muzyki.
Audio Tekne+Kabuki Ohaku. Lampowa elektronika i kolumny tubowe pochodzące z Japonii. Zdecydowanie we wszystkich zakresach, przejrzystość, detaliczność, szybkość, płynność, realistycznie wybudowana scena oraz harmonijna kolorystyka. Aplikacja, która skojarzyła nam się z betonową architekturą wielu nowoczesnych japońskich wnętrz – na pierwszy rzut oka to miejsca bardzo nieprzyjazne, ale ostatecznie okazuje się, że są ciepłe, bezpieczne i pozostawiają sporo przestrzeni na fantazyjne aranżacje.
Pro-ject+Sonus faber. Nowe podstawkowe modele SF Olympica oraz budżetowa elektronika z gramofonem Xpression Carbon Classic. Zestaw wyróżniający się wybitną melodyjnością, tworzący bardzo jednolite widowiska, o których wartości stanowi suma wszystkich elementów, a nie poszczególne elementy. To jeden z niewielu zestawów tegorocznego Audio Show, które nie prowokowały bzdurnych pytań, czy kable są wystarczająco transparentne, czy bas nie za słaby, czy przestrzeń wystarczająco głęboka… Mało wyczynowy komplet oferujący jednak pełną skalę muzycznej satysfakcji.
Rega+Guru Junior. Kombinacja dająca bardzo plastyczny dźwięk, zaskakujący szczegółowością i sugestywnością przekazu. Przypomina nam niejakiego Benedicta Cumberbatcha, który może i nie jest tak przystojny jak Ryan Gosling, ale potrafi być błyskotliwy, ma swoją charakterystyczną wymowę i pochodzi z dobrego domu. To jeszcze jedna konfiguracja, której walory brzmieniowe wykraczają daleko poza strefę zwykłych oczekiwań.
Sveda Audio+Mytek. Bardzo udany mariaż ze studyjnym rodowodem. Do polskich monitorów została podpięta elektronika Myteka, co w efekcie przyniosło bardzo efektowną prezentację trochę zbieżną z amerykańską szkoła audiofilską, w której liczy się moc, przestrzeń i dynamika, a na drugi plan schodzą kwestie niuansów, np. kolorystycznych. W tym systemie na szczęście balans jest o wiele korzystniejszy, dlatego grał on sensowniej niż wiele czysto jankeskich kompletów, gdzie wszystko podawane jest na twarz. Słychać też, że kolumny posiadają profesjonalne korzenie, co pewnie nie wszystkich audiofilom, przyzwyczajonym do haniebnych podkolorowań, przypadnie do gustu.
Pięć najlepszych – naszym zdaniem – systemów zaprezentowanych podczas wystawy AUDIO SHOW 2013
Nie wiemy, czy już mówić o polskiej szkole dźwięku, faktem jest jednak, że największe wrażenie zrobiły na nas systemy zbudowane w oparciu o komponenty wyprodukowane przez polskie manufaktury. Wyjątkiem w tym towarzystwie okazał się przepiękny zestaw, w którym główną rolę odegrały włoskie kolumny Zingali Twenty Evo. Kompletnie nas natomiast rozczarowały prezentacje będące wyrazem amerykańskiego stylu słuchania, który jest mieszanką brutalnej siły, szorstkiej prawdy, gigantycznego rozmachu i technologicznego cynizmu. W tym roku do gustu przypadły nam zupełnie inne rzeczy – włoskie słońce, polska melancholia i japońska równowaga. Poniżej – nasi faworyci.
System, który zapadł nam w pamięć głębiej niż cokolwiek innego podczas tegorocznego AUDIO SHOW. Polskie kolumny Avcon Nortes zostały połączone z elektroniką japońskiej firmy Triode (TRV-CD5SE, pre TRX-1, końcówki TRX-M845), dając zestaw o czarującym brzmieniu, niesamowitej dynamice, fantastycznej równowadze i zdumiewającej precyzji. Dzięki temu kompletowi prawda o muzyce zapisanej na płytach jest prawdą i tylko prawdą.
Podczas tegorocznego AUDIO SHOW miała miejsce pierwsza otwarta demonstracja Lampizatora, podczas której zagrał DAC DSD i monobloki napędzające kolumny tubowe wyprodukowane przez polską firmę Destination Audio. Wyjątkowo udane połączenie hipernowoczesności i tradycji. W naszej skromnej opinii to droga, którą w najbliższej przyszłości wybierze wielu zaawansowanych audiofilów ceniących walory techniki lampowej i wygodę układów plikowych.
Bydgoska firma Ardento zademonstrowała swoje wzmacniacze zbudowane z wykorzystaniem lamp 300B, firmowy DAC oraz kolumny Alter 2 z 18-calowym miotaczem basu i 8-calowym przetwornikiem szerokopasmowym. Całość robi piorunujące wrażenie – system tworzy muzyczne artefakty, z którymi nawet doświadczeni słuchacze rzadko mają do czynienia. Prawie idealne strojenie i wyjątkowo efektowny wygląd.
Lampowa integra Amare Musica Entropy i szerokopasmówki Bodnar Audio. Nic zaskakującego, a jednak efekt przechodzi najśmielsze oczekiwania. Zestaw, który fascynuje tak jak wielki pożar fascynuje piromana. Szał, hipnoza i niepamięć – naprawdę wyjątkowo łatwo poddać się uwodzicielskiej sile tej aparatury.
Subtelność, zdecydowanie i urzekająca aparycja! Włoskie kolumny Zingali Twenty Evo zostały zaprezentowane m.in. w towarzystwie elektroniki Calyxa, Bursona i M2Tech i był to świetny sposób, by roztoczyć pełnię ich możliwości. Wielka kultura, pewność siebie i ogłada w każdej sytuacji – nieczęsto trafiają się głośniki, które chciałoby się mieć obok siebie przez kilkanaście następnych lat mając pewność, że nigdy nie skłamią, nie zdradzą i nie zranią.
Za nami drugi i ostatni dzień tegorocznego Audio Show. Spędziliśmy go w hotelu Bristol, sądząc, że nie spotka nas tam nic bardziej wstrząsającego niż cyrk Zeta Zero. O, naiwności!
Za każdym razem przed Audio Show przysięgamy sobie solennie, że nigdy już nie będziemy gnojkami. Zaczniemy widzieć tylko dobre rzeczy, napiszemy wyłącznie o fajnym sprzęcie, pochwalimy, nagrodzimy, zmotywujemy, wzmocnimy pozytywnie, koniec z brzydkimi wyrazami. Ładnie i z kulturą. Ludzie się przecież starają przez cały rok, by dobrze wypaść podczas Audio Show, a tu złażą się smutne fiutki i puszczają w ruch swoje siekierki bez pardonu dla matek, dzieci i zagranicznych gości. „Uszanujcie pracę innych – powtarza nam redaktor naczelny. – Wiecie, ile człowiek musi się narobić, żeby sprzedać wzmacniacz za sto tysięcy, parę kolumn za dwieście pięćdziesiąt albo preamp za trzysta? A wy nic, tylko psujecie.”
Ma rację! Taka wystawa to orka przez cały rok. Ładna ekspozycja. Światełka od dołu. Żeby efekt był jak w „Szybkich i wściekłych”. Gustowne panele wybrać. Dyfuzorki aby tylko pachniały świeżym drewnem. Przewody. Kondycjoner. A może od razu wtyczkę do gniazdka hotelowego? Gadanie na ten temat może trwać tygodniami. I jeszcze muzyka. „Dire Straits” czy Diana Krall? Madeleine Peyroux czy Steve Ray Vaughan? Gitara solo czy Jarrett w Kolonii? Więc wiemy, ile wysiłku intelektualnego wymaga taka wystawa i przed każdą następną obiecujemy poprawę. Nie możemy być dupkami. Nie możemy psuć zabawy. Po co komu to potrzebne? Potem nas nienawidzą. Nie klikają w reklamy. Zarobki z Adsense spadają z 20 do 10 centów tygodniowo. Nie lajkują na fejsie albo – zgroza! – wycofują lajki. Nie pożyczają sprzętu. Płyt nie ślą. Brzydko mówią o naszych mamusiach. A ci goście z zagranicy, co lecą przez pół Europy i świata, żeby puszczać nam „Dzieci Sancheza” i Pata Metheny? Nie wypada, po prostu nie wypada robić im przykrości.
Ale znowu. Wystarczyło 15 minut w Bristolu, żeby obudzić w nas palantów. Wzięło nas raz-dwa na złą stronę. Co to było? Ba! W salonie Moniuszko zamiast muzyki z kolumn Wilson Audio napędzanych potężnymi referencyjnymi monoblokami Audio Research musieliśmy wysłuchać wykładu jakiegoś repo, a potem… Dire Straits. Po prostu – Kliczko walczący z cieniem. Podczas prezentacji ESA chcieliśmy pochylić głowę przed autorytetami, ale razem z uszami wciskaliśmy ją w ramiona. Szczyt bezbożnego chamstwa! W salonie Mickiewicz bodaj znaleźliśmy jeszcze jeden zestaw Wilson Audio i Audio Research, co skłoniło nas do zastanowienia się, czy na świecie rzeczywiście występują osobniki latające jumbo-jetami po zakupy do Biedronki. No, po prostu reakcja typowa dla dupków. W pokoiku Ancient Audio na pytanie pana Jaromira Waszczyszyna, prezentującego kolumienki Oslo, co nas kręci, odpowiedzieliśmy, że Wagner. Pan Jaromir nie miał Wagnera, więc puścił z komputerka za 600 złotych Verdiego. Dobra, to było nieporozumienie towarzyskie. Ale przecież nie musieliśmy wyjeżdżać z tym Wagnerem jak ostatnie świnie. Co by nas kosztowało, gdybyśmy powiedzieli, że bierze nas nie Wagner, tylko Anna Maria Jopek. Prawda?
A czy nie moglibyśmy napisać, że wieża Ayona i Dynaudio Evidence Platinum zagrała jak Stradivarius w rękach Johanny Martzy, powstrzymując się od tępego porównania, iż przyjemniejsze byłyby nawet dźwięki wydawane przez osobnika duszonego struną fortepianową? Wszystkim byłoby miło, gdybyśmy tego nie powiedzieli, a może nawet poleciałyby jakieś premie za wyróżnienie dla najlepiej brzmiącego zestawu Audio Show, przyznane przez miesięcznik High Fidelity… Zauważyliście, że ten przecudny tytuł nie rozdał jeszcze swoich nagród chyba tylko producentom krowich dzwonków i gwizdków sędziowskich?
I właściwie tyle o drugim dniu wystawy. Mamy pretensje do organizatora, że nie ostrzegał w formie pieczątek na karnetach, iż będzie on toczył się pod hasłem „CIERPIENIE”. Ci, którzy zaliczyli prezentację McIntosha i nowych kolumn Rockport Atria wiedzą o czym mówimy. Wszyscy inni niech sobie wyobrażą, co czuje człowiek bez słuchawek ochronnych w zakładzie kamieniarskim, w szlifierni kół tramwajowych albo na hamowni. W życiu byśmy nie pomyśleli, że winyl z koncertem Jarretta w Kolonii będzie brzmiał na sprzęcie za jakieś 400 tys. złotych jak wrzask śpiącej królewny zjeżdżającej w bikini po wyszczerbionej szklanej górze. Gdyby amerykański pianista wiedział, iż jego fortepian zada kiedyś ból ostry niczym szatańskie cymbały, pewnie nigdy nie zbliżyłby się do tego instrumentu.
Egzaltacja jest kompletnie obca naszej naturze, więc krótko i po męsku. Znaleźliśmy go na VII piętrze hotelu Sobieski w pokoju 707. Grały tam kolumny Avcon Nortes oraz lampowa elektronika japońskiej firmy Triode – TRV-CD5SE, pre TRX-1 i końcówki TRX-M845. Kiedy usłyszeliśmy Cecylię Bartoli z płyty „Sospiri”, mieliśmy łzy w oczach. Motyw przewodni ze ścieżki do „Sherlocka Holmesa” napisanej przez Hansa Zimmera doprowadził nas prawie do nieprzytomności, a gdy przemiły gospodarz tej prezentacji wyciągnął płytę tria RGG „Szymanowski” i zaprezentował nam jeden ze znajdujących się na niej utworów, poczuliśmy euforię jak po pierwszym… Okej, poprzestańmy na tym, żeby nie powiedzieć za dużo. W każdym razie, po niecałych 30 minutach poprosiliśmy o spakowanie tego systemu i dostarczenie go do redakcji. Dobra, żart. Zrobimy to w poniedziałek, jak zaczną pracować banki.
Najwięksi zwycięzcy i najwięksi przegrani wystawy AUDIO SHOW 2012
Tych, co trzeba chłoszczem żelazem, prymusom ślemy słodkie oracyje
Recydywa. Klimat dźwiękowy poczekalni dentystycznej, ale spędziliśmy w nim pełne 15 minut, bo bardzo szanujemy właściciela firmy ESA za jego muzyczną pasję. Poza tym nie lubimy wychodzić z przyjęcia zostawiając gospodarza w samotności, smutku i rezygnacji…
Klasa. Firmowy zestaw Reimyo. Wielu audiofilów uważa, że poszukiwanie dźwięku doskonałego bliskie jest nadziei na wygranie kumulacji w Lotka, zdarzają się jednak marki i ludzie, którzy może nie codziennie zgarniają główną pulę, ale regularnie trafiają czwórki czy piątki. Reimyo z pewnością należy do tych osobliwych w świecie audio marek, zdolnych wcielić wiedzę, ambicje i umiejętności w przedmioty godne autentycznego szacunku. Gratulacje! Naszym zdaniem – jedna z ciekawszych prezentacji tegorocznego Audio Show
Styl. Gdybyśmy urządzali garsonierę albo letni dom w konwencji lat 50. lub 60. ubiegłego wieku, na pewno zainteresowalibyśmy się nietypowymi kolumnami Davone. Nie dość, że potrafią zagrać, to jeszcze umieją wywołać miłe wrażenia, że mogła na nich słuchać muzyki młoda Zofia Loren, co zawsze natęża ton wyrozumiałości dla wszelkich defektów audiofilskich zabawek
Czarny koń. Prezentacja czeskiej marki Shan odbywała się wtedy, kiedy na ulicach Warszawy tłumy patriotycznie zawziętych Polaków ze wszystkich stron, każdej orientacji oraz szczególnych upodobań wznosiły hen-wysoko-w-górę dziesiątki zbutwiałych wartości, z których żadna nawet na jotę nie polepszała brzmienia naszych polskich instalacji audio. System naszych sąsiadów nie potrzebował ani ulicznych inwokacji, ani demonstracji, ani tym bardziej kropidła. Gdyby jeszcze tylko miał stanowisko teleportacyjne prosto do Czech…
Prymariusz. System TAD, który pokazał się z najlepszej strony, choć kilka razy usłyszeliśmy zgrzytliwe szczeknięcia, które nas trochę zmartwiły. Może nie kreował pełnej holografii i może nie był idealnie wyważony, potrafił jednak tworzyć klimat niezapomnianych muzycznych wydarzeń, co dla nas jest wymiarem absolutnie podstawowym w ocenie hi-endu. Przypuszczamy, że w idealnych warunkach mógłby zagrać lepiej jeszcze o jakieś 20-30 procent.
Relaks. Tutaj mieliśmy ochotę zdjąć kulbakę, puścić kasztankę samopas, rozładować winchestera i wypić nasz ostatni tego dnia kubek samogonu. Kolumny Allnico wykonane przez Art Loudspeakers przypomniały, że tego rodzaju sprzęt służy nie tylko do rozstrzeliwania ludzi, ale także przenoszenia ich w lepsze rejony tzw. egzystencji. Nic, tylko rozpalić ognisko i rozłożyć biwak na dwa-trzy dni w takim miejscu.
Prix de Beaute. Kameralny zestaw zaspokajający nasze oczekiwania wobec sprzętu, który nie będzie nam fundował sensacji na miarę startu rakietą kosmiczną, lecz dawał doznania godne dżentelmenów o wysokich wymaganiach estetycznych, także względem bielizny osobistej, oraz bez skłonności do przemocy, która często się rodzi pod wpływem wielkich bloków nazywanych powszechnie hi-endem.
Minimalizm. Ten zestaw (Devialet plus Wilson Audio) właściwie posiada tylko jedną wadę – czyni bezprzedmiotowym szukanie lepszych rozwiązań. Jeśli ktoś nie leczy się na audiophilia nervosa, może – posługując się tą parką – utrzymać znośną równowagę wewnętrzną przez ładnych kilka lat…
Mistrzostwo absolutne. Komplet przygotowany przez Acoustic Avantgarde przypomina trochę parostatek, ale w prowadzeniu ma cechy rasowanego przez maniaka bolidu F1. Każdy, to będzie miał do czynienia z tą przedpotopową machiną przyzna prędzej czy później, że to nie jest cieknąca krypa, lecz istny Battleship z Rihanną na miejscu co-pilota. Rejs tym zestawem dostarczy emocji ślepym, głuchym, złośliwym, kulawym, chamom, prostakom, a może nawet redaktorowi naczelnemu pewnego magazynu audio video, który twierdzi, że ludzie przychodzą na takie wystawy, żeby posłuchać sprzętu, na który ich nie stać. Błyskotliwość tego stwierdzenia na pewno jest o wiele lepszej próby niż lakier na tubach wspomnianej tu niemieckiej firmy, niechaj zatem przyświeca jego autorowi na dalszej drodze życia oraz w redagowaniu pisma, którego autorzy za pomocą 5 słów na krzyż oraz zdrowaśki próbują zbudować pojazd marsjański.
Melodia przyszłości. Nasze doświadczenie, bardzo zachęcające, z bezprzewodowymi, aktywnymi kolumnami Dynaudio serii Xeo każe nam poważnie myśleć o świecie bez kabli głośnikowych. My sobie taką rzeczywistość potrafimy wyobrazić, ale co z redaktorami jak np. wspomniany wyżej, którzy polszczyzną chromą i ubogą jak trzos karmelity bosego, na oślep, na oklep i po omacku wiodą nas przez krainę kabli, a tu zaraz trzeba będzie o transmisji bezprzewodowej… No, nie chcielibyśmy znaleźć się w ich skórze…
Triumf powszechny. Ancient Audio pokazało aktywne mini-monitory Studio Oslo, które mają szansę podbić świat i przynieść komercyjny sukces jego twórcy Jaromirowi Waszczyszynowi. Ich możliwości zdumiewają – te drobiazgi, wspomagane suubwooferem, potrafiły wypełnić bardzo sensownym dźwiękiem spore pomieszczenie w Bristolu, wynajęte na potrzeby tego pokazu, a jako odsłuchy komputerowe najzwyczajniej deklasują każdą znaną nam konkurencję. Kosztują 2,99 tys. złotych, co jest śmieszną ceną, biorąc pod uwagę prezentowany poziom, i mamy nadzieję, że ten pułap zostanie utrzymany, bo oznacza on absolutny rekord świata w kategorii cena/jakość. Bezapelacyjnie – najciekawsza prezentacja wystawy i najbardziej obiecujący polski produkt audio ostatnich dziesięcioleci. Sukcesów, Mistrzu!
AUDIO SHOW 2012
Pełna (prawie) fotorelacja z warszawskiego AUDIO SHOW, które odbyło się 10 i 11 listopada w 3 warszawskich hotelach: Sobieski, Golden Tulip i Bristol. Gorące komentarze na naszym profilu na Facebooku
Pełna fotorelacja z wystawy AUDIO SHOW 2011. Zdjęcia zostały zrobione w hotelach Sobieski, Golden Tulip i Bristol
Prawie trzy setki zdjęć z AUDIO SHOW 2011 – poniżej. Zdjęcia prosto z aparatu – bez edycji, filtracji, fotoszopowania, segregacji itd. Surówka! Autentyk! Pełna prawda!
Wybraliśmy 3 najlepiej brzmiące – naszym zdaniem – zestawy akustyczne zaprezentowane podczas tegorocznej wystawy oraz najlepiej grający polski system
Po dwóch dniach spędzonych w trzech warszawskich hotelach – Sobieski, Kyriad i Bristol – doszliśmy do niezbyt odkrywczego wniosku, że postęp w dziedzinie audio to coś, o czym można przeczytać, ale rzadko kiedy zobaczyć, a już zupełnie sporadycznie usłyszeć.
Więcej – czasami postęp w tej branży oznacza regres, czego można było doświadczać najdotkliwiej podczas prezentacji dziwacznego, bo obsługiwanego przez karty SD z nagranymi płytami, serwera muzycznego SDMusa firmy Ancient Audio. Z przykrością stwierdzamy, że z roku na rok w pokoju pana Jaromira Waszczyszyna dźwięk jest coraz gorszy, a przecież stosowana technologia wydaje się coraz bardziej zaawansowana. A jeszcze kilka lat temu krakowska firma nie miała sobie równych…
Wielkim rozczarowaniem po raz kolejny była demonstracja ESA – to nasz numer jeden w kategorii „najgorszy dźwięk wystawy”. Dużo sobie też obiecywaliśmy po systemie Audiofast, w którym znalazła się elektronika Audio Research oraz kolumny Wilson Audio Sophia 3 i laptop jako źródło. Cóż, podobny – a może nawet ciut lepszy – dźwięk można było usłyszeć w pokoju, gdzie odbywała się prezentacja głośników Xaviana: tutaj jednak świetne efekty soniczne uzyskiwano za pomocą starożytnej techniki lampowej Manleya i malutkich monitorów, a całość kosztowała niewielką część konfiguracji AR+Sophia 3. Zresztą, Xavian wygrał nasz wewnętrzny ranking na budżetowy system roku. Więc jak to jest z tym postępem?
Cóż, w ostatnich pięciu latach nie dostrzegamy jakiegoś radykalnego progresu, przynajmniej przez pryzmat AUDIO SHOW. Systemy, które zyskały nasze najwyższe uznanie, grają wspaniale, ale czy grają lepiej niż najlepsze systemy ubiegłych lat? Nie. Wnioski? Branża utknęła w miejscu. Co wcale nie oznacza, że nie potrafi dostarczyć satysfakcjonujących rozwiązań. Dowody – poniżej.
1. System firmy Nautilus Hi-End, w którym znalazła się elektronika Ayon, gramofon Lumen White i kolumny Avantgarde Acoustic Mezzo. Trzy długości przed wszystkimi. Demonstracje prowadził właściciel Ayona
Wystawa AUDIO SHOW 2010. Praktycznie pełna fotorelacja