SONO PERFECT STYCZEŃ 2015

SONO PERFECT STYCZEŃ 2015
Najlepsze albumy ostatnich tygodni to jasny dowód, że można ekscytować się nie tylko aktualizacją oprogramowania na ajfona


Czajkowski. Jolanta. Anna Netrebko. Slovenian Philharmonic Orchestra. Emmanuel Villaume. 2CD. Deutsche Grammophon. Rosyjski kompozytor pisał swoją operę równolegle z baletem „Dziadek do orzechów”, obydwa dzieła zostały też wystawione tego samego wieczoru 18 grudnia 1892 roku. Czajkowski odniósł sukces, jednak potem losy obydwu dzieł potoczyły się zgoła odmiennie – „Dziadek do orzechów” zyskał miano arcydzieła dopiero do dwóch dekadach, a „Jolanta” do dzisiaj boryka się z opinią dzieła pozbawionego natchnienia. Nawet jeśli to prawda, nikogo nie powinno to zniechęcać do zapoznania się z dwupłytowym albumem DG, na którym kunszt wokalno-liryczny Anny Netrebko osiąga wyżyny nadzwyczajnego mistrzostwa.


Bach, Vivaldi. Magnificaf & Concerti. La Capella Reial de Catalunya, Le Concert des Nations, Pierre Hantai. Jordi Savall. AliaVox. 1 CD. W ostatnich latach Jordi Savall raczył swoją publiczność oryginalnymi projektami, eksplorującymi muzykę Południa i Bliskiego Wschodu. Ich rezultatem są płyty o wielkich walorach poznawczych, odkrywcze, egzotyczne, wielokulturowe, erudycyjne, pionierskie i odważne. Wiele z nich mogłoby się ukazać pod egidą UNESCO, a Savall powinien już dawno nosić honorowy tytuł papieża ekumenizmu. W zachwytach nad jego ostatnimi projektami trudno przesadzić, jednak byłoby też pewnym nadużyciem mówić, iż budziły one jakiś szczególnie głęboki emocjonalny oddźwięk. Najnowsza płyta arcymistrza z Katalonii przypomina jednak, że Savall – któremu już niektórzy przylepili łatkę ludowego grajka – jest jednym z najwrażliwszym dyrygentów na świecie, potrafiących nawet za pomocą ogranego repertuaru poruszyć nuty głębokiej wewnętrznej euforii.


Sokolov. The Salzburg Recital. 2 CD. Deutsche Grammophon. Dwie sonaty Mozarty, preludia Chopina z opusu 28 oraz 6 bisów – taki był program recitalu, który rosyjski pianista dał podczas festiwalu w Salzburgu w 2008 roku. Artysta w ostatnich latach poniechał jakiejkolwiek aktywności fonograficznej, a ileż można z tego powodu żałować, pokazuje wydany właśnie album, który w pełni uświadamia, czym Sokołow różni się od setek wirtuozów, którzy umieją zagrać wszystko, ale ich muzyka jest pusta. Rosjanin prezentuje nieco staroświecką szkołę pianistyki, w której intencje kompozytorów nie podlegają naukowym badaniom, tylko stają się przyczynkiem do własnych myśli, które nie zawsze objawia się w imię oczekiwanej poprawności. Sokołow robi więc wszystko po swojemu – Mozarta gra jak jakby wiedział, że prawdziwa muzyka jest tam między nutami, do Chopina ma stosunek lekko protekcjonalny, a fortepian traktuje niczym wytrawny psychoanalityk swojego najbardziej znerwicowanego pacjenta. Efekt? Spektakl, w którym dygresje muzycznego autystyka, którym po części jest Sokolow, mają większe znaczenie niż gładka błyskotliwość na pokaz. 


Björk. Vulnicura. 1 CD. One Little Indian. Jeśli wierzyć oficjalnym enuncjacjom i przyjąć za prawdę, iż nowa płyta pani Guðmundsdóttir jest reakcją na rozstanie z wieloletnim Matthew Barneyem, to należy założyć, że był to związek na pewno silny, acz daleki od konwencji, stereotypów i milusich rodzinnych obiadków z rosołkiem z wielorybów i kompocików z porostów. Atmosfera tej płyty, zbudowana z bardzo emocjonalnych tekstów, szorstkich, surowych i twardych eksperymentalnych elektronicznych brzmień oraz nieco sarkastycznych smyczków sugeruje raczej, że pożycie islandzkiej artystki miało więcej wspólnego z kolizją dwóch lodołamaczy atomowych niż sentymentalnymi westchnieniami przy świecach. I za to właśnie kochamy Björk, która potrafi o uczuciach mówić językiem wielkomiejskiej degeneracji, nie tracąc nawet na moment subtelnego żaru prawdziwej wrażliwości. 


Medtner. Scriabin. Piano Concertos. Yevgeny Sudbin. Bergen Philharmonic Orchestra. Andrew Litton. 1 CD. BIS. Miłośnicy muzyki klasycznej mają kilka irytujących nawyków – uznają tylko gwiazdy, wielkie dzieła i sławnych dyrygentów. Słuchają płyt z pięcioma gwiazdkami „Guardiana”, transmisje koncertów odbierają w krochmalonych koszulach, a za złe słowo o Rafale Blechaczu gotowi byliby rozpętać piekło. Pycha, tupet i koturny. Przypominają w tym nabożnisiów, którzy chodzą wyłącznie na msze katedralne, a do spowiedzi jedynie arcybiskupiej. Tymczasem wcale nie trzeba latać do Paryża, żeby poczuć się jak w Sacré-Cœur. Jeżeli ktoś ma wątpliwości, zapraszamy do lektury tej płyty, która – wbrew pozorom – wcale nie jest odbiciem pierwszoligowego splendoru. Jest splendorem w czystej, promienistej postaci.


Najlepsze płyty 2014 roku. Perfekcyjna dziesiątka, reprezentująca najwyższy kunszt muzyczny oraz niesłychanie wysoki poziom realizacyjny. Albumy, które – w naszej opinii – powinny usatysfakcjonować wymagających melomanów oraz wyrafinowych audiofilów


Bach. Piotr Anderszewski. Englisch Suites 1,3 & 5. Warner Classics. 1 CD. Polski pianista jest dzisiaj najwybitniejszym wykonawcą Bacha i trzeba mieć nadzieję, że kiedyś uda mu się nagrać wszystkie największe dzieła niemieckiego kompozytora napisane na instrumenty klawiszowe. Styl Anderszewskiego to nieprawdopodobna klarowność, wyjątkowa lekkość i niesłychana spójność, dzięki którym możliwe jest ukazanie dzieł barokowego arcymistrza w ich pełnej błyskotliwości.


The Year Before Yesterday. Los Angeles Percussion Quartet. Sono Luminus. 1CD. Intrygujący repertuar złożony z utworów perkusyjnych współczesnych kompozytorów. Ich wykonawcą jest amerykański kwartet, który 3 lata temu zabłysnął obsypaną nominacjami do Grammy płytą „Rupa Khandha”, zachwycającą nie tylko muzyką, ale też rewelacyjnym poziomem techniki dźwiękowej. Podobnie jest i w tym przypadku – muzyka przykuwa uwagę, a brzmienie jest referencyjne. Dynamika, przejrzystość, architektura, ilość niezwykłych aranżacyjnych kombinacji oraz liczba nietypowych instrumentów powodują, że płyta amerykańskiej wytwórni powinna natychmiast znaleźć się w podręcznym arsenale wszystkich, którzy potrzebują efektownego materiału demonstracyjnego.


Monteverdi. Vespri Solenni Per La festa Di san Marco. Concerto Italiano. Rinaldo Alessandrini. Naive. Muzyczna rekonstrukcja dnia św. Marka, patrona Wenecji, który obchodzony jest 25 kwietnia, a historycznie zawsze zaczynał się od mszy w bazylice św. Marka. Alessandrini wybrał dla tego nagrania bazylikę Santa Barbara w Mantui, gdzie przestrzennie świetlista akustyka wspaniale podkreśla uroczysty, ale też niezwykle pogodnie komunikatywny charakter wybranej do tej realizacji sakralnej muzyki Monteverdiego. Gdybyśmy mieli tę płytę opisać jednym słowem, powiedzielibyśmy, że jest anielska.


Jazzpospolita. Jazzpo! Postpost. Czwarty album kwartetu, który tworzą Stefan Nowakowski (bas), Wojtek Olesiak (perkusja), Michał Przerwa-Tetmajer (gitara) i Michał Załęski (klawisze) został nagrany na setkę bez żadnej edycji w postprodukcji w studio Tokarnia pod okiem Jana Smoczyńskiego. Płyta pod względem technicznym jest istnym majstersztykiem, a o jej wyjątkowym brzmieniu stanowią m.in. wintydżowe instrumenty, wśród nich Fender Rhodes czy Hammond C-3. Jaka jest ta produkcja od strony muzycznej? „Jazzpo!” przenosi w lekko psychodelizujący klimat miejskich westernów, w których ironiczna powaga miesza się z szorstkimi wzruszeniami, a oschły sarkazm z barowym sentymentalizmem. Wcale byśmy się nie zdziwili, gdyby album zaistniał na ścieżce dźwiękowej nowego filmu Quentina Tarantino, a Lana Del Rey zabrała chłopaków w swoją nową trasę. Takie to nastroje… 


Locatelli. 24 Caprices. Gabriel Tchalik. Evidence Music. Premierowe nagranie kaprysów skrzypcowych włoskiego mistrza baroku. Są one częścią opusu zawierającego słynny zbiór 12 koncertów znanych jako „L’Arte del violino” i wydaje się zupełnie niewiarygodne, że do tej pory nie zostały w całości zarejestrowane i opublikowane na płycie. Zadania tego podjął się młody francusko-rosyjski skrzypek i wywiązał się z niego wzorowo. A to wcale niełatwe, gdyż kaprysy pana Locatelli uchodzą za trudniejsze od kaprysów Paganiniego i równie wymagające jak sonaty Bacha. Wyborna płyta zrealizowana w akustycznie doskonałym prowansalskim Chateau de Lourmarin.


Jean-Marie Leclair. The Complete Sonatas for Two Violins. Sono Luminus. Album dla tych, którzy za Bachem nie bardzo, bo trudny, jakiś taki suchy i mądrala, zwłaszcza w twórczości na instrumenty solo, ale mają ochotę na bliski półdystans z dziełami równie ambitnymi, lecz o zmysłowości nieco bardziej bezpośredniej. I to jest produkcja, która powinna w pełni takie oczekiwania zaspokoić. Utwory Leclaira to pełne finezji i niezrównanej inwencji kompozycje o wielkich walorach technicznych, będące jednocześnie esencją francuskiego baroku. Dwupłytowy album wydany także na dysku Blu-ray, gdzie znajduje sie m.in. wersja 7.0. 


Gliere. Symphony No. 3 „Ilya Muromets”. Buffalo Philharmonic Orchestra. JoAnna Falletta Naxos. 1 CD. Wspaniała symfonia Gliera jest jednym z tych utworów, które stały się ofiarą wszystkich XX-wiecznych modernizmów, rewolucji i dekonstrukcji. A jest to rzecz w całej swojej monumentalnej pompatyczności niezwykle przekonująca wielością i pomysłowością motywów, orkiestracyjną inwencją, filmową wręcz sugestywnością oraz humorem. To arcydzieło, które powstało zbyt późno, aby stać się popularne, i zbyt wcześnie, aby zaistnieć jako ścieżka dźwiękowa epickiej hollywoodzkiej produkcji obsypanej Oscarami. JoAnn Falleta pokazuje w magiczny sposób, że doskonała konwencjonalność tej symfonii to niemal symbol rosyjskiej tradycji muzycznej, która może nie zmienia świata, ale daje mu za to mnóstwo dzikiej radości. Jedna z naszych ulubionych tegorocznych płyt.


Mozart. Piano Concertos K 503 & K 466. Martha Argerich, Claudio Abbado, Orchestra Mozart. Deutsche Grammophon. Ostatnie nagranie nieodżałowanego Claudio Abbado to dwa późne koncerty fortepianowe Mozarta wykonywane przez jego orkiestrę oraz Marthę Argerich. Wielu nawet wybitnych artystów uważa, że kompozycje Austriaka to błyskotliwe melodyjki i pusta wirtuozeria, jednak taki pogląd jest najczęściej wyrazem bezradności wobec głębi, która otwiera się dopiero przed ludźmi takimi jak Abbado i Argerich, szukającymi znaczeń na granicach przenikliwości. Powiedzieć o tej płycie, że jest wybitna to jakby stwierdzić, iż Władysław Pasikowski widzi świat oczami Kennetha Branagha. Album do umieszczenia na pokładzie następnej sondy kierowanej w głąb kosmosu. 


Aphex Twin. Syro. Brytyjski muzyk potrafi jeszcze od czasu do czasu szokować, zadając np. swoim słuchaczom ból przy pomocy noise’u lub swoich starych kawałków, których treść dość szybko wietrzeje. Może dlatego płyta, która jest zbiorem numerów dość konwencjonalnych jak na artystę, który pokazał, że partyzancka elektronika może być ciekawsza od konserwatoryjnej awangardy ostatnich 50 lat, brzmi – hm, jakby to powiedzieć – sympatycznie. Na tyle sympatycznie, a przy tym oryginalnie, że duecik Daft Punk, choć zacny, zaczyna nieco razić wymuszoną grzecznością.


Perla Barocca. Rachel Podger, Marcin Świątkiewicz, Daniele Caminiti. Channel Classics. Wspaniale zrealizowany album z utworami wczesnego włoskiego baroku, skomponowanymi przez takie postaci, jak Frescobaldi, Gabrieli, Pandolfi czy Fontana. Choć muzyka to mocno skonwencjonalizowana poprzez swoją retoryczność, nadal jest w stanie urzekać logiką, harmoniczną inwencją i technikami wykorzystującymi śpiewność instrumentów w stopniu, który oddaje śpiewność ludzkiego głosu. Czarownie subtelne i intensywnie żywiczna. 

Kategorie: PŁYTY

Skomentuj