Kiedy Steve Jobs ogłosił, że rezygnuje z zarządzania swoją firmą, popadliśmy – mimo uczuciowej ambiwalencji wobec tej postaci – w liryczny sentymentalizm, który objawił się nagłą potrzebą zamiany supernowoczesnej aparatury, wykorzystywanej w trybie ciągłym i roboczym, na coś bardziej analogowego.
I tak oto zastąpiliśmy ultrawydajny wzmacniacz tranzystorowy z zaawansowanym przetwornikiem cyfrowo-analogowym na pokładzie starożytną konstrukcją lampową, pracującą w czystej klasie A. Ponieważ mamy genetyczną skłonność do eksperymentowania, sprawdziliśmy, jak będzie się sprawował triodowy wzmacniacz z serwerem muzycznym, w którym zgromadziliśmy trochę dobrej jakości plików. To było straszne! Komputerowe audio okazało się źródłem makabrycznych zakłóceń, które praktycznie uniemożliwiły słuchanie muzyki w tak nietypowej konfiguracji. Wnioski?
Wniosek 1: Steve może i popchnął świat do przodu, ale nie każdy za tym światem nadąża. Wniosek 2: dopóki świat cyfrowy w zetknięciu ze światem analogowym będzie powodował tak katastrofalne efekty, dopóty będziemy kupować zwykłe płyty. Poniżej – 5 najlepszych spośród tych, które ostatnio wpadły nam w ręce. Ich zawartość wyróżnia się tak pod względem artystycznym, jak i sonicznym.
Kompletne wydanie walców Chopina w wykonaniu brytyjskiego pianisty Stephena Hougha, który nawet przez chwilę nie wykazuje skłonności do salonowych interpretacji tych popularnych utworów naszego kompozytora. Dla większości pianistów ten repertuar jest jednoznacznym zaproszeniem do ekshibicjonistycznych popisów i mierzenia się z odpornością publiczności na sztuczną wrażliwość, w tym przypadku jednak mamy do czynienia z artystą, zdającym sobie sprawę z tego, że dżentelmen nie powinien ulegać egzaltacji nawet pod prysznicem. Hough gra tak, jakby grał sam Chopin, gdyby psychicznie był bardziej stabilny.
Chopin, The Complete Waltzes, Stephen Hough, Hyperion, 1 CD
„Ariodante”, opera Handla pochodząca z 1735 roku, w wielu aspektach jest wyjątkowa, długo jednak czekała na realizację płytową, która oddałaby wszystkie walory tego arcydzieła. Problem polega na tym, iż od całego zespołu śpiewaków wymaga ono najwyższego kunsztu – nie wystarczy obsadzenie dobrze dysponowanych gwiazd tylko w dwóch głównych rolach Ariodantae i Ginewry. Ciężar dramaturgiczny, ale także wokalny jest rozłożony bardziej proporcjonalnie niż w innych operach Jerzego Fryderyka, więc w obsadzie nie powinno być słabych punktów. Dlatego dopiero pierwszym nagraniem wystarczająco satysfakcjonującym jest nagranie Marca Minkowskiego (Archiv Produktion 1997) z Anną Sophie von Otter oraz Ewą Podleś. Wielu krytyków uznaje je wręcz za wzorcowe, jednak po wysłuchaniu najnowszej produkcji Alana Curtisa i Joyce DiDonato, będącej w szczytowej formie, powinni oni zweryfikować swoją opinię i oddać palmę pierwszeństwa amerykańskiemu dyrygentowi oraz jego ekipie.
Handel, Ariodante, DiDonato, Gauvin, Puertolas, Lemieux, Lehtipuu, Brook, Il Complesso Barocco, Alan Curtis, Virgin Classics, 3CD
Nigdy nie ukrywaliśmy naszej – być może nadmiernej i nie zawsze uzasadnionej – sympatii dla Jordi Savalla oraz jego międzynarodowego kontyngentu specjalistów, wypuszczających regularnie projekty eksplorujące mało znane, acz wielce interesujące zjawiska z muzycznej przeszłości, nie tylko europejskiej. Katalończyka często ponosiła przy tym fantazja i temperament (co ściągało na jego głowę gromy purystów), nigdy jednak nie zapominał o pięknym brzmieniu i przykładnej reżyserii dźwiękowej. Najnowszy album – w przeciwieństwie do kilku poprzednich – nie ma żadnych ambicji muzykologicznych i jest przedsięwzięciem czysto rozrywkowym, trudno bowiem inaczej określić dwie płyty z suitami orkiestrowymi Rameau, pochodzącymi z jego czterech oper. Nie ma tu ani głębokich myśli, ani szczególnie szlachetnych przeżyć – jest za to czysta sensualność, niewymowny hedonizm oraz nieumiarkowana radość. Nagrania, którą zawsze trzeba mieć pod ręką na wypadek depresji.
Jean-Philippe Rameau, L’Orchestre de Louis XV, Suites d’Orchestre, Le Concert des Nations, Jordi Savall, Alia Vox, 2 SACD
Płyta urzekająca wspaniałą, rozległą i wieloplanową sceną muzyczną, którą świetnie udało się odwzorować Adamowi Binksowi, będącemu w tym przedsięwzięciu jednocześnie producentem, inżynierem i reżyserem dźwięku. Muzyka Johna Ruttera, brytyjskiego kompozytora urodzonego w 1945 r., fantastycznie rozbrzmiewa we wnętrzach katedry St Alban i tworzy idealną równowagę w odbiorze każdego słuchacza, oczekującego nowoczesności połączonej z tradycją brytyjskiego śpiewu chóralnego. A że efekt wydaje się czasami trochę zbyt hollywoodzki? Cóż, jeśli ktoś uważa soundtrack „Gladiatora” za śmieć, raczej nie powienien się zbliżać do tej płyty.
John Rutter, Gloria, Magnificat, Te Deum, Ensemble DeChorum, Andrew Lucas, Naxos, 1 CD
Renesansowe kompozycje wykonywane na kopiach instrumentów zaprojektowanych przez Leonarda da Vinci. Wśród wielu talentów, które posiadł włoski geniusz, był również talent muzyczny, jednak mówi się o nim rzadziej niż o innych, może dlatego, że nie zachowało się żadne dzieło muzykologiczne jego autorstwa, a wiadomo, iż popełnił co najmniej jedno. Leonardo był jednak nie tylko teoretykiem – cieszył się opinią wirtuoza w grze na lirze da braccio, uchodził też za wybitnego improwizatora oraz świetnego akompaniatora. Przy okazji był wynalazcą, m.in instrumentu nazwanego viola organista, który można usłyszeć na tej wyjątkowej płycie zespołu Musica Antigua, kierowanej przez Eduardo Paniaguę.
L’Amore Mi Fa Sollazar, Obrecht, Desprez, Mena, Tinctoris, de Milan, Musica Antigua, Eduardo paniagua, Pneuma, 1 CD