AUDIO SHOW 2012: THE BEST & THE REST

AUDIO SHOW 2012: THE BEST & THE REST
Najwięksi zwycięzcy i najwięksi przegrani tegorocznej wystawy AUDIO SHOW Tych, co trzeba chłoszczem żelazem, prymusom ślemy słodkie oracyje


Porażka. System Kondo za 2 mln złotych. Najdroższa antyreklama hi-endu w historii polskiego audio. Gdybyśmy mieli wybór: sprzęt z ekspozycji albo 20 tys. złotych w gotówce, bez wahania wzięlibyśmy gotówkę. Rzucający się w oczy neonik z napisem „sex” wskazuje, że podczas wystawy dobrze bawił się tylko dystrybutor sprzętu legendarnej marki, która powinna – choćby ze względów wizerunkowych – poważnie rozważyć zmianę partnera biznesowego. 

Niedosyt. Nowe Thiele i elektronika VTL. Zestaw grał tak niedojrzale, że nawet jego operator był nim zdegustowany. W związku z tym puszczał muzykę, która miała na celu uśpienie gości prezentacji. I był zawsze blisko celu. Lepsze to niż wmawianie ludziom mistrzostwa świata i za to mały, ale dodatni plus.

Pomyłka. Kolumny Wilson Audio 3, serwer muzyczny Musa oraz najnowsza elektronika Audio Research (DAC i Reference 75). Nasze wrażenia? Umawiasz się z Natalie Portman na kolację w restauracji z trzema gwiazdkami Michelina, a na miejscu okazuje się, że to nie lokal światowej klasy, tylko bar w motelu, Natalie ma na imię Żaneta i przyjechała z Grajewa, a jak się uśmiechnęła, to dziurą w jedynce…

Recydywa. Klimat dźwiękowy poczekalni dentystycznej, ale spędziliśmy w nim pełne 15 minut, bo bardzo szanujemy właściciela firmy ESA za jego muzyczną pasję. Poza tym nie lubimy wychodzić z przyjęcia zostawiając gospodarza w samotności, smutku i rezygnacji…


Niegrzeczność. Barierka na pewno godna szatni o wiele lepszej niż w hotelu, w którym wystawiła się była firma Trimex, sugeruje, aby trzymać się z daleka od pokazanego sprzętu. W pełni zgadzamy się z tym, co chciał nam w ten sposób – świadomie czy nie, to bez znaczenia – powiedzieć wystawca

Fuszerka. Wilson Audio, dCS Vivaldi, Momentum… Zestaw, który teoretycznie można by pokazać na czerwonym dywanie w Cannes albo w Los Angeles tutaj zaprezentował się jak rozchełstany playboy z Rawy Mazowieckiej – co z tego, że ma wszystko, skoro brakuje mu ogłady i poloru. Na dodatek pan, który wpuścił go na salony wolał w jego wykonaniu Dianę Krall niż prawdziwe audiofilskie mięcho 

Nieporozumienie. Jeśli w katalogu wystawy pisze się, że Avalon Isis „to jedne z najlepszych kolumn świata”, to autor tych słów albo kompletnie nie zna się na rzeczy, albo nie potrafi tego udowodnić 

Klasa. Firmowy zestaw Reimyo. Wielu audiofilów uważa, że poszukiwanie dźwięku doskonałego bliskie jest nadziei na wygranie kumulacji w Lotka, zdarzają się jednak marki i ludzie, którzy może nie codziennie zgarniają główną pulę, ale regularnie trafiają czwórki czy piątki. Reimyo z pewnością należy do tych osobliwych w świecie audio marek, zdolnych wcielić wiedzę, ambicje i umiejętności w przedmioty godne autentycznego szacunku. Gratulacje! Naszym zdaniem – jedna z ciekawszych prezentacji tegorocznego Audio Show


Styl. Gdybyśmy urządzali garsonierę albo letni dom w konwencji lat 50. lub 60. ubiegłego wieku, na pewno zainteresowalibyśmy się nietypowymi kolumnami Davone. Nie dość, że potrafią zagrać, to jeszcze umieją wywołać miłe wrażenia, że mogła na nich słuchać muzyki młoda Zofia Loren, co zawsze natęża ton wyrozumiałości dla wszelkich defektów audiofilskich zabawek

Czarny koń. Prezentacja czeskiej marki Shan odbywała się wtedy, kiedy na ulicach Warszawy tłumy patriotycznie zawziętych Polaków ze wszystkich stron, każdej orientacji oraz szczególnych upodobań wznosiły hen-wysoko-w-górę dziesiątki zbutwiałych wartości, z których żadna nawet na jotę nie polepszała brzmienia naszych polskich instalacji audio. System naszych sąsiadów nie potrzebował ani ulicznych inwokacji, ani demonstracji, ani tym bardziej kropidła. Gdyby jeszcze tylko miał stanowisko teleportacyjne prosto do Czech…


Prymariusz. System, który pokazał się z najlepszej strony, choć kilka razy usłyszeliśmy zgrzytliwe szczeknięcia, które nas trochę zmartwiły. Może nie kreował pełnej holografii i może nie był idealnie wyważony, potrafił jednak tworzyć klimat niezapomnianych muzycznych wydarzeń, co dla nas jest wymiarem absolutnie podstawowym w ocenie hi-endu. Przypuszczamy, że w idealnych warunkach mógłby zagrać lepiej jeszcze o jakieś 20-30 procent.


Relaks. Tutaj mieliśmy ochotę zdjąć kulbakę, puścić kasztankę samopas, rozładować winchestera i wypić nasz ostatni tego dnia kubek samogonu. Kolumny Allnico wykonane przez Art Loudspeakers przypomniały, że tego rodzaju sprzęt służy nie tylko do rozstrzeliwania ludzi, ale także przenoszenia ich w lepsze rejony tzw. egzystencji. Nic, tylko rozpalić ognisko i rozłożyć biwak na dwa-trzy dni w takim miejscu.


Prix de Beaute. Kameralny zestaw zaspokajający nasze oczekiwania wobec sprzętu, który nie będzie nam fundował sensacji na miarę startu rakietą kosmiczną, lecz dawał doznania godne dżentelmenów o wysokich wymaganiach estetycznych, także względem bielizny osobistej, oraz bez skłonności do przemocy, która często się rodzi pod wpływem wielkich bloków nazywanych powszechnie hi-endem.


Minimalizm. Ten zestaw (Devialet plus Wilson Audio) właściwie posiada tylko jedną wadę – czyni bezprzedmiotowym szukanie lepszych rozwiązań. Jeśli ktoś nie leczy się na audiophilia nervosa, może – posługując się tą parką – utrzymać znośną równowagę wewnętrzną przez ładnych kilka lat…


Mistrzostwo absolutne. Komplet przygotowany przez Acoustic Avantgarde przypomina trochę parostatek, ale w prowadzeniu ma cechy rasowanego przez maniaka bolidu F1. Każdy, to będzie miał do czynienia z tą przedpotopową machiną przyzna prędzej czy później, że to nie jest cieknąca krypa, lecz istny Battleship z Rihanną na miejscu co-pilota. Rejs tym zestawem dostarczy emocji ślepym, głuchym, złośliwym, kulawym, chamom, prostakom, a może nawet redaktorowi naczelnemu pewnego magazynu audio video, który twierdzi, że ludzie przychodzą na takie wystawy, żeby posłuchać sprzętu, na który ich nie stać. Błyskotliwość tego stwierdzenia na pewno jest o wiele lepszej próby niż lakier na tubach wspomnianej tu niemieckiej firmy, niechaj zatem przyświeca jego autorowi na dalszej drodze życia oraz w redagowaniu pisma, którego autorzy za pomocą 5 słów na krzyż oraz zdrowaśki próbują zbudować pojazd marsjański.


Melodia przyszłości. Nasze doświadczenie, bardzo zachęcające, z bezprzewodowymi, aktywnymi kolumnami Dynaudio serii Xeo każe nam poważnie myśleć o świecie bez kabli głośnikowych. My sobie taką rzeczywistość potrafimy wyobrazić, ale co z redaktorami jak np. wspomniany wyżej, którzy polszczyzną chromą i ubogą jak trzos karmelity bosego, na oślep, na oklep i po omacku wiodą nas przez krainę kabli, a tu zaraz trzeba będzie o transmisji bezprzewodowej… No, nie chcielibyśmy znaleźć się w ich skórze…  


Triumf powszechny. Ancient Audio pokazało aktywne mini-monitory Studio Oslo, które mają szansę podbić świat i przynieść komercyjny sukces jego twórcy Jaromirowi Waszczyszynowi. Ich możliwości zdumiewają – te drobiazgi, wspomagane suubwooferem, potrafiły wypełnić bardzo sensownym dźwiękiem spore pomieszczenie w Bristolu, wynajęte na potrzeby tego pokazu, a jako odsłuchy komputerowe najzwyczajniej deklasują każdą znaną nam konkurencję. Kosztują 2,99 tys. złotych, co jest śmieszną ceną, biorąc pod uwagę prezentowany poziom, i mamy nadzieję, że ten pułap zostanie utrzymany, bo oznacza on absolutny rekord świata w kategorii cena/jakość. Bezapelacyjnie – najciekawsza prezentacja wystawy i najbardziej obiecujący polski produkt audio ostatnich dziesięcioleci. Sukcesów, Mistrzu!


Kategorie: NOWOŚCI

Skomentuj