CYRUS LYRIC

CYRUS LYRIC
Do tej pory sądziliśmy, że nastraszniejsze rzeczy na świecie wychodzą z pracowni polskich architektów. Okazuje się, że Brytyjczycy też potrafią wytwarzać rzeczy desperacko szpetne

Sprzęt Cyrusa zawsze wyróżniał się dwiema rzeczami – ortopedycznym dizajnem oraz mesmerycznym wpływem na brytyjskich recenzentów audio, którzy nagradzają urządzenia tej marki tak często, aż w końcu zaczęliśmy podejrzewać, że odsłuchów dokonują w towarzystwie fundowanych przez producenta striptizerek. Prawdopodobnie męskich, gdyż tylko rozległym szokiem można tłumaczyć podejrzanie dobre opinie o sprzęcie, który nigdy nie robił na nas żadnego wrażenia.

Aż do dzisiaj. Zobaczyliśmy bowiem oto zdjęcia systemu muzycznego Lyric (dwie wersje – 05 i 09) i poczuliśmy się tak, jakbyśmy trafili na platformę wiertniczą obsługiwaną przez brygadę nagich lubieżnych garbatych karlic udających Kate Moss. Prawdopodobnie Cyrus przeżywa kryzys głębszy niż chce się przyznać, skoro wypuszcza coś tak demonstracyjnie karygodnego. Nie dość, że Lyric jest przygnębiający jak centrum Warszawy, to jeszcze reprezentuje wartości całkowicie sprzeczne z dotychczasowym duchem Cyrusa, który nagle porzucił wizerunek niezbyt pięknego, lecz sprytnego fachowca i przybrał postać cyfrowego amplitunera stojącego na rogu ulicy i wrzeszczącego, że potrafi dogodzić każdemu. No, raczej zgroza! 
System w droższej wersji 09 kosztuje 4000 euro, może działać w internecie, odtwarzać płyty CD i streamować pliki, także bezprzewodowo, odbierać stacje FM i DAB oraz generować 170 watów na kanał. Zintegrowany DAC działa do poziomu 32/192, ale to jest chyba taki sam pretekst do kupowania jak Blu-ray z filmem „Kac Wawa”. 


Kategorie: NOWOŚCI

Skomentuj