FOTELARSTWO vol. 11

FOTELARSTWO vol. 11
Cichy bohater niezliczonych sesji nagraniowych, niezawodny wspólnik najlepszych reżyserów dźwięku, dyskretny doradca realizatorów, stały gość w najsłynniejszych studiach świata. Aeron - fotel, bez którego nie obejdzie się żaden uczciwy biznes fonograficzny

Jest wszędzie, gdzie powinien być. Może nie rzuca się w oczy, ale trudno go też nie zauważyć. Abbey Road i Air Studios w Londynie, Avatar w Nowym Jorku, Skywalker Sound w San Rafael, Black Rock na Santorini, Rainbow Studio w Oslo…


Można założyć, że znaczna część dźwiękowców przychodzi do roboty nie po to, by słuchać i nagrywać wielkie gwiazdy, uzdolniona młodzież i zapoznanych geniuszy, ale żeby posiedzieć, pokiwać się, pobujać, pohuśtać, pomajdrować dźwigienkami, pojeździć… Takie proste czynności dają radość, satysfakcję, komfort, poczucie spełnienie. To musi się przełożyć na jakość albumy czy ścieżki dźwiękowej. Trudno sobie wyobrazić dobre nagranie czy płytę, jeśli w studio reżyser puchnie w swoim lichym krzesełku po godzinach użerania się z niedowarzonym artystą wychowanym na empetrójkach. Dlatego uzasadnione jest chyba nasze przeświadczenie, że w ciągu ostatnich 20 latach Aeron zrobił dla muzyki więcej niż Adele, Arcade Fire i Amy Winehouse razem wzięci.

Aeron, prawdziwy cud ergonomii, został zaprojekotwany w 1994 roku przez Dona Chadwicka i Billy Stumpfa i jest do dzisiaj produkowany przez firme Herman Miller. Jest lekki, wygodny, w ponad 90 procentach podlega recyklingowi, ma regulacje we wszelkich możliwych punktach, osiach, wymiarach oraz przestrzeniach, idealnie dopasowuje się do użytkownika i posiada kółeczka. Posiada miejsce w stałej ekspozycji Museum of Modern Art w Nowym Jorku, ale przede wszystkim solidną pozycję w sercach i umysłach niezliczonych pracowników wszelkiego rodzaju placówek nagraniowych, którzy nie dość, że nadstawiają uszy, to jeszcze ryzykują własnymi tyłkami. Dzięki Aeronowi to ryzyko na szczęście nie jest już tak wielkie…










Kategorie: NOWOŚCI

Skomentuj