HAJS SIĘ MUSI ZGADZAĆ vol. 3

HAJS SIĘ MUSI ZGADZAĆ vol. 3
Przewodnik po kulisach przemysłu muzycznego dla tych, którzy chcieliby się do niego wkręcić i położyć go na łopatki. W najnowszym odcinku odpowiemy na kluczowe pytania - z kim grać, żeby wygrać i jak utrzymać się na powierzchni tak długo jak Rolling Stones

Z KIM CHCESZ GRAĆ

Dziewięćdziesiąt dziewięć procent znanych nam muzyków odpowiada, że chce grać z tymi, którzy są przez nich lubiani. Połowa tej grupy dodaje, iż dodatkową cechą jest mocna głowa. „Po koncercie trzeba wypić kilka piw, nerwy są duże, stres zabija nas codziennie, ważne, żeby gość nie był odludkiem, potrafił się wyluzować, a na drugi dzień pojechać dalej w trasę i zagrać, co do niego należy”.

Błąd! W ten sposób nie powinieneś dobierać sobie współpracowników. Usprawiedliwieniem dla tego rodzaju myślenia może być jedynie młody wiek ludzi, którzy zazwyczaj bardzo szybko dojrzewają artystycznie, jednak ich rozwój społeczny czy biznesowy nie jest już tak błyskawiczny. Talent muzyczny nikogo nie chroni przed popełnianiem głupstw w normalnym życiu. Wybór partnerów, z którymi będziesz budował swoją karierę to decyzja długofalowa, do podjęcia której nie wystarczy miłe doświadczenie wspólnego picia. Na marginesie – powszechnie się uważa, że szołbiznes przyciąga ludzi, dla których liczy się tylko alkohol, seks i łatwe pieniądze. Tymczasem żadne poważne badania nie pokazują, aby to była prawda. Zazwyczaj w grę wchodzą motywy pozamaterialne – chęć samorealizacji, poznawania ciekawych ludzi, podróży, spełniania marzeń…

Już choćby ten fakt powoduje, że wybory oparte na prostej zbieżności upodobania do zespołowego picia czy imprezowania są oparte na fałszywych przesłankach. Tak jak w biznesie często trzeba robić interesy z ludźmi pozbawionymi jakichkolwiek sympatycznych cech, tak też w branży muzycznej przyjdzie ci dobierać współpracowników, którzy nie zawsze będą ci bliscy poza sceną czy studiem. Ważne, byś widział w nich ten potencjał, którego potrzebujesz, żeby osiągnąć swój cel artystyczny lub – to też jest ważny motyw – materialny i umiał się wybić ponad osobisty stosunek.

Musisz sobie uświadomić, że sektor muzyczny jest tak zwanym sektorem kreatywnym. To oznacza, że tworzysz tutaj wartości o charakterze mocno nieokreślonym, które powstają w wyniku działania sił wybiegających poza schematy rządzące takimi dziedzinami, jak przemysł chemiczny czy farmaceutyczny, gdzie panują surowe zasady i określone procedury. Mówiąc wprost – najlepsze rzeczy powstają tutaj w sposób nieprzewidywalny, znienacka, wskutek okoliczności tak złożonych i tak nieuchwytnych, iż najpotężniejszy komputer nie będzie w stanie nawet w przybliżeniu opisać warunków takiego procesu. Chociaż w projekcie Google Magenta powstał już pierwszy utwór muzyczny stworzony przez sztuczną inteligencję. Zresztą, okropnie bezduszny i nieznośnie banalny.

Dlatego zawsze lepiej mieć wokół siebie ludzi, którzy sprzyjają temu procesowi, a nie poddają go w wątpliwość, hamują bądź sabotują. Niestety, często tak się zdarza, gdyż do tego biznesu lgną postaci nie tylko nadwrażliwe, ale też o wybujałym poczuciu wielkiego znaczenia, które zaburza normalne stosunki z innymi ludźmi. Dla uspokojenia narcystycznej bestii, która w nich pokutuje potrzebują często sukcesu, który nie jest – mówiąc wprost – ich własnością, a swój wkład we wspólne dzieło potrafią wyolbrzymić do rozmiarów niemal wyłącznego autorstwa. Zachowują się często jak pokojówka, która uważa, że należy jej się część honorariów za piosenkę, bo przecież nie powstałaby ona bez herbaty podanej kompozytorowi. Bywa, że takie przypadki są ujmowane w kategorii silnej osobowości, lecz to zazwyczaj pomyłka. Lepiej nie mylić cwaniactwa z kreatywnością, a im szybciej wiedza o różnicy między jednym a drugim utrwali się, tym bezpieczniej będzie rozwijała się twoja kariera.

Faktem jest, że do biznesu muzycznego, podobnie zresztą jak do filmowego, trafiają postaci o nadzwyczajnej inteligencji oraz potężnej sile charakteru, która jest w stanie kształtować nowe prądy, wytyczać horyzonty i przerzucać pomosty na nieznane terytoria. Wybierając ludzi, którzy będą ci towarzyszyć w drodze do sukcesu, musisz szczerze sobie odpowiedzieć na pytanie o mocne strony swojej osobowości. Jeśli jesteś samodzielny artystycznie, ale nie masz za grosz talentu do kierowania zespołami, lepiej zawczasu rozejrzeć się za kierownikiem wycieczki na szczyt. Jeśli potrafisz zmotywować swój zespół do pisania przebojowych piosenek, ale nie masz zielonego pojęcia jak je sprzedać, od razu zacznij szukać menedżera, który będzie miał w sobie cechy akwizytora, konsjerża i sprzedawcy polis. Co zresztą wcale nie jest tak odległe od rzeczywistości – dobry menedżer naprawdę może być dla ciebie polisą.

Budując team powinieneś w gruncie rzeczy wynająć eksperta od psychologii twórczości, co zresztą niektórzy robią, montując np. boysbandy lub girlsbandy, zaspokajające co kilka lat muzyczne aspiracje połowy ludzkości. Na szczęście to nie psycholodzy ani nawet psychiatrzy decydują o składach i efektach działalności wszelkiego rodzaju projektów muzycznych. Co więcej, nie tylko nie potrafią oni podać recepty na sukces, ale też nie są w stanie opisać mechanizmów, które przyczyniają się do powstawania rzeczy wielkich, pięknych i dobrych. Fenomen The Beatles zmienił oblicze muzyki popularnej, nikt jednak nie potrafi sensownie wytłumaczyć, dlaczego czwórka z Liverpoolu razem była w stanie tworzyć wspaniałe albumy, ale żaden z jej członków samodzielnie nigdy nawet na jotę nie zbliżył się do poziomu całego zespołu. W Polsce podobna historia dotyczy zespołu Maanam, który uznany jest jako szczytowe osiągnięcie pop-rocka. Jednak ani Kora, ani Marek Jackowski nigdy w pojedynkę nie nagrali nic, co mogłoby przyćmić ich wspólne dzieło.

Mądrość polega więc na tym, aby utrzymywać takie formacje jak najdłużej i nie hamować reakcji chemicznych zachodzących w ich środku. To trudne, ale możliwe, o czym świadczy choćby zespół The Rolling Stones. Chociaż w stosunkach między Keithem Richardsem a Mickiem Jaggerem nie brakowało burzliwych epizodów, które mogły nieodwracalnie zniszczyć zespół, tej dwójce zawsze udawało się tworzyć coś w rodzaju wspólnej świadomości, panującej nad konfliktami, idiosynkrazjami i kłótniami z powodu pań. Osobiste koszty takiej współpracy trudno rzetelnie wyliczyć, świat jednak do tej pory za każdym razem wstrzymuje oddech, kiedy zapowiadane jest nowe tournée czy nowy album grupy. Żeby było ciekawiej, tutaj również mamy do czynienia z sytuacją, w której połączenie talentów Keitha i Micka dawało zawsze rezultaty ciekawsze niż indywidualne projekty.

Wniosek? Jeśli coś dobrze działa, pozwól, żeby to działało jak najdłużej. Być może ten głupek perkusista nie jest najlepszym partnerem do rozmów o islandzkiej poezji XIX wieku, ale jeśli od kilku lat inspiruje do tworzenia nowych brzmień zachwycających subtelnością harmonii, nie wyrzucaj go na bruk.

Przykładem zupełnie innej technologii tworzenia jest Tomasz Stańko, znany polski jazzman, który do swoich kolejnych projektów zaprasza zupełnie innych muzyków. To wyższa szkoła jazdy, wymagająca przede wszystkim niezwykłej siły twórczej oraz niezachwianej wiary w artystyczny sens kolejnych przedsięwzięć. W przypadku polskiego trębacza, o którym wiadomo, że jest jednym z najwybitniejszych muzyków swojego pokolenia ryzyko porażki jest minimalne, ale nie wolno go wykluczyć. Dla muzyków mniej pewnych siebie i bez stosownego doświadczenia taki sposób funkcjonowania może być fatalny, dlatego polecamy go tylko tym, którzy mają wyrazistą wizję muzyki, potrafią narzucić swoją wolę, cieszą się mocną pozycją i są przekonani, że niepowodzenie nie zniszczy ich kariery.

Tworząc ekipę, która będzie ci towarzyszyć w drodze na Olimp, wspomnijmy jeszcze o dwóch typach, bez których trudno się obejść. Jeden z nich to menedżer. Tak naprawdę – człowiek od wszystkiego, zwłaszcza na początku. Tutaj nie ma dobrej rady jak trafić za pierwszym razem na człowieka, któremu można będzie ufać i powierzać największe sekrety osobiste, finansowe i artystyczne. Fab Four prawdopodobnie rozbiliby się bardzo szybko o rafy szołbiznesu, gdyby nie Brian Epstein, menedżer, który stworzył ich wizerunek i doprowadził do podpisania kontraktu z wytwórnią EMI. O wiele mniej szczęścia miał zespół Rolling Stones, który w swojej historii miał przygodę z człowiekiem o nazwisku Allen Klein. Tacy ludzie zawsze pojawiają się w cieniu sław, dokonując sprytnych machinacji. Klein był do tego stopnia zdeterminowany, by zarobić na słynnych brytyjskich rockmenach, że wszedł był w pełne posiadanie praw autorskich oraz taśm matek z utworami nagranymi przez Rolling Stones do roku 1971 roku. Rzecz niesłychana, ale jednak udało mu się za pomocą sztuczek prawnych okpić słynnych muzyków. W rezultacie wielkiej batalii Jagger i spółka odzyskali większą część swojej własności, jednak Klein dostał na wyłączność takie hity, jak „Angie”, „Wild Horses” i „Satisfaction”. I nadal przynoszą one dochody jego spadkobiercom.

Warto zatem mieć u swojego boku nie tylko dobrego menedżera, ale również prawnika. Sprawy związane z prawami autorskimi, licencjami, umowami są coraz bardziej skomplikowane, a stopień zagmatwania i sfera niejasności jest tym większa, im większa jest dynamika zmian spowodowana rozwojem internetu i cyfryzacją. Te dwie rzeczy podważyły dotychczasowy porządek i pozostawiły w sferze interpretacji mnóstwo zasad i regulacji kształtujących do tej rynek muzyczny. Wystarczy uświadomić sobie, że piosenki, które piszesz są dostępne obecnie nie tylko w tradycyjnych środkach przekazu – radio, telewizji i na płytach – ale także w postaci plików cyfrowych w sklepach internetowych i w serwisach streamingowych, których funkcje, znaczenie i wpływ na interesy artystów nie są do końca jeszcze rozpoznane.

Pole ewentualnych sporów jest więc olbrzymie, a straty mogą być ogromne. Wypada zatem zaangażować doświadczonych pomocników, by nie uniknąć błędów, które przecież nawet w czasach o wiele prostszych – w latach 60. i 70. ubiegłego wieku – były udziałem największych. Zgodnie z pierwszych podpisanym kontraktem The Beatles dostawali zaledwie pół pensa od każdej sprzedanej w Wielkiej Brytanii płyty i zaledwie połowę tej stawki w USA. The Clash wprawdzie bardzo szybko podpisał kontrakt na olbrzymią wówczas sumę 100 tys. funtów, ale umowa małym druczkiem zapowiadała, że zespół płaci za wynajmowanie studia, nagrania, ekipę techniczną, menedżera, trasę koncertową… W rezultacie to nie była dobra umowa.

– Graj z tymi, z którymi granie dobrze ci wychodzi, a nie z tymi, z którymi dobrze się bawisz po koncertach i nagraniach
– Jeśli wszystko układa się w twojej karierze pomyślnie, zrób wszystko, by trwało jak najdłużej i nie ulegaj podszeptom ani własnym, ani tym bardziej cudzym, by coś zmieniać lub kogoś wyrzucać tylko dlatego, że nabrałeś do tego zbyt osobistego stosunku
– Trzymaj z ludźmi, z którymi będziesz mógł się rozwijać. W drodze na szczyt nie jest potrzebny ci balast, tylko współpracownicy, których talenty, doświadczenie i wiedza wspomogą ciebie w realizacji planów
– Nigdy nie rezygnuj ze swoich ambicji artystycznych, planów i racji ze względu na mody, trendy oraz sugestie nawet najbardziej zaprzyjaźnionych osób, gdyż w konsekwencji pozbawi cię to wiary, pewności i siły twojego przekazu
– Nigdy nie załatwisz wszystkiego sam, dlatego zawsze u twojego boku powinny być zaufani doradcy w sprawach technicznych, administracyjnych i prawnych.

Ciąg dalszy nastąpi…

nuplays_2800_trans_black
Patronem cyklu jest platforma muzyczna NuPlays
foto: Pixabay/CC0 Public Domain
Kategorie: MUZYKA, NOWOŚCI

Skomentuj