HORROR ZWANY AUDIOFILIĄ

HORROR ZWANY AUDIOFILIĄ
Audiofilia jest naszym hobby od ponad 20 lat. Gdyby ktoś nas zapytał, co się zmieniło w tym czasie na naszym podwórku i czy była to zmiana na lepsze, natychmiast byśmy powiedzieli, że i owszem, że i tak

Serwisy streamingowe 16/44, które za pięć dych miesięcznie dają nam dostęp do całej światowej fonoteki, cyfrowa dystrybucja, hajendowe konwertery po 1000 złotych, winyle z drugiego obiegu, które są nowe i kosztują po 3 złote, Mezzo HD w kablówce za 50 złotych, transmisje na żywo z sali Filharmoników Berlińskich, pierwsze przekazy z festiwalu muzycznego w Tokio w jakości DSD, płyty CD po 1-2 euro, stacje D-dur oraz Absolute Radio w sieci nadające nieskompresowany sygnał, zewnętrzne dyski o pojemności 2 TB za 200 złotych, Bandcamp, NuPlays Polska… Trudno opisać nasz entuzjazm wobec tych zmian słowem innym niż euforia. Trudno też oddać lepiej nasz stosunek do audiofilskiej branży, która w tym czasie nie zaproponowała nic innego prócz horrendalnych podwyżek słowem gorszym niż katastrofa. Wszyscy chcą słuchać muzyki w dobrej jakości, ale branża audiofilska zrobiła wiele, żeby ograniczyć tę grupę do kilku królików spotkanych podczas ostatniego meczu polo. To tak, jakby cheesburgery z McDonalda przemycać do menu trzygwiazdkowej restauracji Michelina. Czy to ma sens? Mniej więcej taki jak trzęsienia ziemi w Tokio.

Kategorie: NOWOŚCI

Skomentuj