KLASYFIKACJA GENERALNA VOL.1

KLASYFIKACJA GENERALNA VOL.1

Raz na jakiś czas każdy powinien poddać się psychoterapii. Nie wszyscy lubią, więc formą zastępczą niechaj będzie lektura poniższego dziełka, które jest pionierską próbą wyodrębnienia najbardziej charakterystycznych typów audiofilskich występujących w przyrodzie.

SKARPECIARZE
Audiofile, dla których jedyną szansą zapoznania się z lepszym sprzętem jest wizyta domowa u lepiej sytuowanego audiofila. Piją alkohol, by zgłuszyć nieprzyjemne odczucie narzucania się. Przychodzą z butelką wina (zazwyczaj z Nowego Świata, uważają, że to jest oryginalne) i zawsze ściągają buty, żeby nie zabrudzić podłogi i dywanów. Wniosek? Chłopskiego genu nie da się wydłubać wykałaczką.

ZŁOMIARZE
Prawdziwą plagą tego środowiska są postaci, które obsesyjnie przywiązują się do swojego sprzętu, nie dostrzegając, że ma już 15 lat, ledwo zipie i daleko mu do współczesnych standardów. Prawdopodobnie przyczyną tego stanu jest niski status materialny, który nie pozwala na regularną wymianę aparatury na lepszą. Fanatycznie bronią swojego złomu. W końcu zasilają szeregi DIY-owców, tworząc wśród nich sektę reżimowców.

KREDYCIARZE
Najczęściej w tej grupie występują seryjni odsłuchiwacze, którzy są zmorą salonów audio – zanim zdecydują się na kredytowany zakup, potrafią całymi miesiącami – upewniając się co do sensu swojego wyboru – skakać wokół sprzętu, cmokając na znak wielkiej rozwagi. Bywają bezczelni i bardzo znerwicowani. Brzemię kredytowe czyni z nich postaci neurotyczne i schizofreniczne.

EKSHIBICJONIŚCI
Razem z nimi będziemy się cieszyć budową pokoju odsłuchowego, nowymi kablami, rozmową z konstruktorem, wizytą u producenta. Razem będziemy wybierać audiofilskie klimatyzatory, kontakty, żyrandole, panele, dywany. Razem będziemy śledzić postęp prac budowlanych w domu, gdzie został wyznaczony kącik audiofilski, a kominek jest z włoskiego marmuru. Do samochwalstwa dołączane są oczywiście zdjęcia wysokiej rozdzielczości.

GIEŁDZIARZE
Wszystko na zamówienie. Wiadomo, hajs. Kastomizacja i najbardziej niszowi dostawcy. Muzyka smakuje przy piwie? Boże, ona smakuje dopiero przy winie z dobrego rocznika. Wszędzie tabliczki znamionowe. Co najmniej z własnym nazwiskiem, a koniecznie z platynowanym numerem seryjnym wyrobu i oby był to wyrób jedyny w caluśkim piździewie. Płyty? Wyłącznie japońskie edycje. Toczą chętnie giełdziarze ezoteryczną aurę najwyższego wtajemniczenia. Do kompletu – Porsche Panamera w wersji „stealth” (czarny mat, ciemne szyby), doktorat, skarpetki z monogramem i dyplomy wakacyjnych kursów angielskiego w Oksfordzie.

Kategorie: NOWOŚCI

Skomentuj