LUXMAN MQ-300

LUXMAN MQ-300
Gdyby James Bond był audiofilem, panna Moneypenny  na pewno próbowałaby go poderwać na japońską lampę

Stalowa obudowa, aluminiowy panel górny, drewno orzechowe pokryte lakierem fortepianowym. Wprawdzie audiofile są mało wrażliwi na estetyczne walory sprzętu, o czym świadczy powszechna brzydota panująca w ich pomieszczeniach odsłuchowych, to jednak przypuszczamy, że ten stan jest tylko wynikiem braku okazji, aby rozbudzić się w tej dziedzinie. Można całe życie spotykać się z profesjonalistkami, ale przecież jeśli trafi się we włoskim blond orzechu, lakierowanej mini i aurze Moniki Bellucci, od razu człowiekowi zmienia się światopogląd.

I tak jest również z hajendowym audio – nikt nie pozostaje obojętny na wyjątki, białe kruki i osobliwości. Nowy wzmacniacz Luxmana należy do tych zjawisk, które łamią audiofilskie charaktery i każą kraść, gwałcić oraz zabijać w imię wyższych celów. Chodzi, oczywiście, o ideały. Można bowiem ufać pomiarom, inżynierskim specyfikacjom i wynikom badań naukowych, można pytać fachowców z katedr akustyki, laboratoriów NASA i pracowni CERN, tylko – po co?

Audiofilia jest religią i trzeba wierzyć. Trzeba wierzyć, że najnowszy aparat Luxmana wyposażony w słynne lampy Takatsuki TA-300B jest lepszym aparatem do przeprowadzania skutecznych operacji wniebowzięcia niż jakiś zimny sukinsyn z gangu cyfrowych wzmacniaczy z getta D. Trzeba wierzyć, że najnowsza inkarnacja wzmacniacza MB-300 z 1984 r. łagodniej przeniesie do świata, gdzie Jezus rozdaje 180-gramowe winyle za darmo (Jezu, tylko nie Diana Krall!). Trzeba wierzyć, że to dużo korzystniejsze niż znajomość z jakimiś półprzewodnikowymi fałszerzami i wielokanałowymi świrami w tytanowych suspensoriach. Amen.

PS Tych, którzy wierząc szukają konkretów informujemy – msze koncelebrowane w kościołach pod wezwaniem św. Tuby przez MQ-300 rozpoczną się w końcu października. Ofiara jest dobrowolna, ale nie mniejsza niż 50 tys. złotych w parafiach na terenie Japonii. Wino mszalne będzie miało moc 2 x 8 W, zaś przy jego dźwiganiu trzeba się mierzyć z ciężarem 29 kg. Bóg z wami!

Kategorie: NOWOŚCI

Skomentuj