MONSTER ZEMSTA

MONSTER ZEMSTA

Czasami audiofilski bóg jest okrutny i każe płacić wielką forsę za rzeczy, które szybko się psują, z niewiadomych przyczyn tanieją lub pochodzą ze znikających po kwartale firm. Potrafię zrozumieć frustrację nabywców wzmacniacza Musical Fidelity M6i, którzy tuż po premierze płacili 10 tys. złotych, by potem zabijać się z rozpaczy, gdyż sprzęt został wyceniony na nowo, na 7,8 tys. złotych. Takie przykłady można mnożyć. Ponieważ z niektórymi firmami z podobnych powodów mam osobiście na pieńku, oto maleńka zemsta, która być może uderzy je po kieszeni.

Zemsta nazywa się Monster Power Home Theatre Reference PowerCenter HTS2600 (na zdj. powyżej). Znalazłem swoją zemstę na stronie redcoon.pl w cenie 1149 złotych. W dziale „Listwy”! Listwa owa okazała się sporym klocem, pełniącym funkcję nie tylko filtra, ale również kondycjonera. Wygląda wspaniale, ma kilka pożytecznych indykatorów, m.in. aktualnego napięcia w sieci, wydzieloną sekcję audio i video i jest uczciwie wypchana solidną technologią. Najważniejsze jednak, że działa. Na wiele sposobów. Wygładza m.in dźwięk i eliminuje burczenie transformatorów.

Jest pewne zastrzeżenie, które moim zdaniem jest całkiem nieistotne w świetle zalet tego urządzenia – miało ono premierę w 2005 roku. Ale do dzisiaj otrzymuje się 5-letnią gwarancję na sprzęt i do wysokości 400 tys. euro w razie uszkodzenia systemu z powodu wad kondycjonera.

Jeśli zatem ktoś myśli o audiofilskiej listwie zasilającej lub kondycjonerze do budżetowego systemu audio i video, niech kupuje w ciemno HTS2600. Swego czasu nabyłem chyba po 800 złotych dwie listwy nieistniejącej już polskiej firmy PAL. To było frajerstwo, ale byłem wtedy głupi, naiwny i pod wpływem recenzji w pismach hi-fi. Wiele tysięcy złotych później wiem, że porządne akcesorium można mieć za śmieszną sumę 1149 złotych. Spieszcie się, bo takie okazje szybko mijają. Poza tym, kupując w sklepie internetowym, nie kupicie u spryciarzy w salonach audio. I o to też tu chodzi! Miłych odsłuchów!

A tutaj coś na dalsze pobudzanie apetytu, czyli recenzja Monstera po rosyjsku.

Kategorie: NOWOŚCI

Skomentuj