SONO PERFECT STYCZEŃ 2011

SONO PERFECT STYCZEŃ 2011
Wyjątkowe pozycje płytowe, które powinny trafić zarówno do kolekcjonerów audiofilskich rarytasów, jak i wysublimowanych melomanów

Od jakiegoś czasu nasze życie przypomina godny pożałowania los narkomana, który wie, że na mieście jest mnóstwo dobrego towaru, ale diler zapadł się pod ziemię. Analogia jest niewybredna, owszem, doskonale jednak opisuje to, co się dzieje na rynku płytowym: z jednej strony mamy do czynienia z imponującą jak na czasy recesji gospodarczej liczbą nowości, wśród których jest wiele ambitnych produkcji, z drugiej zaś dramatycznie spada ich dostępność. Salony płytowe są obecnie gabinetami grozy, gdzie Czajkowski najczęściej występuje pod literą „T”, a Webern ciągle znajduje się na półce z muzyką współczesną (!), sklepy internetowe sprowadzają większość rzeczy na zamówienie, co trwa całymi tygodniami, a ściąganie plików odpowiedniej jakości jest albo niemożliwe, albo psychicznie szkodliwe. Mimo skokowego rozwoju wszelkiego rodzaju mediów, coraz więcej czasu musimy poświęcać na zdobywanie upatrzonych albumów. Paradoks? Nie, to zwykła granda! Na szczęście mamy swoje sposoby, by docierać do wartościowych rzeczy. Omówienie najnowszych – poniżej!

Z Simonem Rattle mieliśmy problem, który polegał na tym, że uważaliśmy go za szefa zbyt miękkiego dla Filharmoników Berlińskich. Jego interpretacje uznawaliśmy za zbyt bojaźliwe, przesiąknięte duchem uprzejmości, życzliwości i wyrozumiałości. Modliliśmy się w podłej intencji, by po pierwszym roku stałej współpracy muzycy z Berlina zbuntowali się, posunęli Simona i podpisali kontrakt z – to oczywiste! – Walerym Giergiewem, który nawet z żeńskiej orkiestry dętej Ochotniczej Straży Pożarnej potrafiłby zrobić zespół reprezentacyjny amerykańskiej marynarki wojennej. Aliści spod ręki Simona zaczęły wychodzić rzeczy dowodzące, że rześka atmosfera Berlina służy mu coraz lepiej – a to jakiś rasowy Beethoven, znośny Bruckner, całkiem sensowny Brahms. Słychać było, że chłopina wolno, ale jednak przyswaja sobie pruskiego ducha. I w końcu w nasze ręce trafił ten balet Czajkowskiego, namacalny dowód, że Brytyjczyk ma już za sobą pełną resocjalizację i na podium dyrygenckim zaczął się pojawiać w oficerkach, a nie delikatnych mokasynach. Takiego „Dziadka do orzeszóch” nie powstydziłby się sam Walery, a nagrał go kiedyś dla Philipsa i jest to materiał zapalający. Rejestracja EMI odbyła się w berlińskiej Philharmonie i zaświadcza o wspaniałych kwalifikacjach inżynierów dźwięku!

P. Czajkowski, Dziadek do orzechów, Simon Rattle, Berliner Philharmoniker, EMI

Pod kierownictwem 35-letniego Rosjanina nieco zapuszczona orkiestra królewskich filharmoników z Liverpoolu znowu zaczęła błyszczeć, zwłaszcza – co zrozumiałe – w repertuarze rosyjskim. Na szczęście Petrenko nie buduje reputacji na evergreenach, lecz na kompozycjach wymagających całkowitej dojrzałości i pełnej kontroli zarówno w sferze warsztatowej, jak i emocjonalnej. „Dziesiątka” Szostakowicza, utwór krańcowo dramatyczny, dla każdej orkiestry i każdego dyrygenta jest egzaminem najtrudniejszym. Na tej płycie wszyscy zdali go na najwyższą notę. Łącznie z reżyserami dźwięku.

D.Szostakowicz, Symfonia Nr 10, Royal Liverpool Philharmonic Orchestra, Vasily Petrenko, NAXOS

Najstarsze nagrania zawarte w tym 5-płytowym albumie mają wprawdzie ponad 35 lat, jednak upływ czasu wcale nie zdewaluował ich wartości sonicznej, ani tym bardziej artystycznej. Słynny pięcioksiąg „Pieces de viole” francuskiego mistrza violi da gamba po raz pierwszy wychodzi w integralnym wydaniu po cyfrowym remasteringu do wersji SACD. Istna bomba dopaminowa, która zaspokoi audiofilów, melomanów i… skąpców, gdyż wydawca wycenił swój box zaledwie na 35 €.

Marin Marais, Pieces de Viole des Cinq Livres, Jordi Savall, Ton Koopman, Hopkinson Smith, Christophe Coin, Anne Gallet, 5 SACD, Alia Vox

Niezwykły projekt zainicjowany przez wybitnego organistę Jana Bokszczanina i zrealizowany przez audiofilską wytwórnię ARMS założoną przez Macieja Stryjeckiego. Nietypowa aranżacja muzyki Komedy, w której głównym źródłem nastroju są organy warszawskiego Kościoła Ewangelicko-Reformowanego oraz jego zjawiskowa akustyka, wydobywa z niej subtelną lirykę oraz głęboką intymność, nie zawsze dostrzegalne w uświęconych tradycją interpretacjach jazzowych. Płyta, w aurze przypominająca najlepsze dokonania ECM, powstała z udziałem wytrawnych wykonawców, wśród których są m.in. Grażyna Auguścik, Robert Majewski i Tomasz Szukalski. Album wydany na złotym nośniku. Realizatorem dźwięku był Jakub Garbacz. Trzech utworów z „KI” można posłuchać tutaj.

Komeda Inspirations, Jan Bokszczanin, ARMS Records

Kompozycje na i z kwartetem smyczkowym napisane przez Rafała Augustyna (ur.1951) na pewno nie tworzą historii muzyki polskiej czy światowej, pokazują jednak – co ma niezaprzeczalną dobroć edukacyjną – stan zawieszenia wielu współczesnych twórców, którzy banalizując język modernizmu muzycznego poszukują własnego stylu, brnąc niekiedy w pospolitość przybraną aksamitkami ponowoczesności. Album jest więc całkiem niezłą reprezentacją nurtu „straconych”, szukających swojej drogi gdzieś między pastiszem, parafrazą i cytatem, oraz wybitnym przykładem artyzmu Kwartetu Śląskiego.

Rafał Augustyn, Do Ut DEs/Music For And With Quartet, Kwartet Śląski, Agata Zubel, Jan Krzeszowiec, Rafał Augustyn, CD Accord

Kategorie: PŁYTY

Skomentuj