SONO PERFECT MAJ 2015

SONO PERFECT MAJ 2015
Odkąd istnieją muzyczne serwisy streamingowe, czujemy się jak na wiecznej degustacji. Tu kawałek, tam szczypta, odrobinka tego, kąsek tamtego... Ale żeby coś od początku do końca? Rzadko. Na szczęście ciągle znajdujemy albumy, których z zainteresowaniem słucha się od pierwszej do ostatniej minuty. Poniżej po kilka słów o najlepszych, na które ostatnio trafiliśmy


Kamasi Washington. Epic. Ninja Tune. 3CD. 34-letni saksofonista z Los Angeles jest postacią dość znaną w amerykańskim środowisku muzycznym, jednak do tej pory udzielał się głównie jako członek formacji towarzyszących takim artystom jak Snoop Dogg, Raphael Saadiq czy Chaka Khan. Często występuje również z najwyższej klasy jazzmanami, m.in. Geraldem Wilsonem, Stanley’em Clarkem czy Kenny Burrelem. Słychać go także na popularnych ostatnio płytach, choćby Kendricka Lamara czy Flying Lotus. „Epic” to pierwsza solowa produkcja Washingtona, składająca się aż z 3 płyt. Zaangażował do niej 10-osobowy jazz band, 32-osobową orkiestrę i 20-osobowy chór, które tworzą wehikuł świetnie poruszający się w czasoprzestrzeni jazzu, funku soulu, a nawet klasyki. Można by uznać to epickie przedsięwzięcie za całkiem niezłe streszczenie historii muzyki popularnej, jednak metafizyczny ton całości, nieźle korespondujący z Coltrane’owskimi wypadami w zagwiezdną, oraz fantasmagoryczne wątki w stylu Sur Ra, sugerują, że mamy do czynienia być może nawet z zapowiedzią nowego nurtu w jazzie, który może wreszcie przerwie samoestetyzującą się pętlę jałowego obiegu.


Johann Bach, Johann Christoph Bach, Johann Michael Bach. Motetten. Ricercar. 2CD. Wujkowie i kuzyni Jana Sebastiana Bacha to muzycy, którzy mają własne miejsce w historii oraz zapewne wychowaniu Jana Sebastiana, który bez ich genów tworzyłby niechybnie najwyżej jakieś płoche symfonijki na dworze któregoś z polskich magnatów. Dwupłytowy album nagrany przez świetny belgijski zespół Vox Luminis pod dyrekcją Lionela Meuniera zawiera premierowe nagrania motetów, których wartość jest tak zaskakująco wysoka, że niektóre śmiało można przypisać kompozytorowi „Kunst der Fuge” bez żadnego ryzyka popełnienia kompromitującej pomyłki. Niezwykłe połączenie luterańskiego rygoryzmu i włoskiej śpiewności, które pokazuje, że nawet w tak konwencjonalnym gatunku można osiągać wyżyny emocji. Dwupłytowy album, który wprowadza w najwyższy stan kontemplacji.


Music for Wood and Strings. Bryce Dessner, So Percusion. 1 CD. Brassland. Kompozycja amerykańskiego twórcy, który jest zaliczany do czołówki amerykańskich muzyków. 36-minutowe dzieło powstało na zamówienie Carnegie Hall, gdzie miało premierę w 2013 roku. Utwór ten znakomicie oddaje charakter twórczości nowojorczyka, który dość pomysłowo łączy folk, modernizm, minimalizm, a nawet barok, wyróżniając się tym zdecydowanie pośród miliarda epigonów Glassa i Reicha. Płyta jest znakomicie zrealizowana, a niezwykłe brzmienia są rezultatem wykorzystania instrumentu nazwanego „Chord Stick”, który jest rodzajem amplifikowanego dulcymeru. Gdybyśmy kiedyś kręcili film o najbardziej ruchliwych lotniskach świata albo sukcesie amerykańskich łupków, na pewno sięgnęlibyśmy po ten materiał.


Romaria. Choral Music from Brazil. Choir of Gonville & Caius College, Cambridge. Delphian Record. 1 CD. Jedynym znanym kompozytorem na tej płycie jest Villa-Lobos. Cała reszta to twórcy pozostający poza uwagą chyba nawet lokalnych znawców brazylijskiej muzyki. Jest też sporo opracowań tradycyjnej twórczości, która wpisuje się w bogatą historię migracji tworzących współczesny obraz Brazylii. Rzecz na tyle przekonywająca w swoim mimo wszystko dość akademickim założeniu, że warta głębszych studiów. Prócz muzyki, są też tutaj i odgłosy natury, co może nie jest specjalną atrakcja, ale łatwiej pozwala poczuć tropikalny żar amazońskich szaleństw.


Leonardo Vinci. Catone in Utica. Il Pomo D’Oro. Ricardo Minasi. 3CD. Decca. Światowa prapremiera opery z librettem Metastasia, wystawionej po raz pierwszy w Rzymie w 1728 r. Autorem jest włoski kompozytor wyspecjalizowany w tym gatunku, a to najlepsza gwarancja wokalnej wirtuozerii na poziomie akrobatycznym. Trzypłytowy album wytwórni Decca jest kolejnym popisem plejady kontratenorów, którzy z niesamowitą pewnością prezentują repertuar wymagający najwyższego kunsztu, ale też sporych dramatycznych talentów. Mnóstwo atrakcyjnych arii i ansambli, ale też wiele rozkoszy instrumentalnych. Prawie trzygodzinny masaż akustyczny, który czasami przypomina swobodne spadanie między skałami włoskich Alp.

Kategorie: PŁYTY, RECENZJE I TESTY

Skomentuj