Io Vidi In Terra. Jose Lemos. Sono Luminus. CD/Blu-ray. Wiele albumów nagrywanych przez kontratenorów to zwykłe popisy, rejestrowane – mamy wrażenie – ku uciesze gawiedzi, która nie wierzy, że duży chłop, a tak może. Ten album jest inny i nie ma nic wspólnego z cną wokalną akrobatyką. To nastrojowy program z utworami wczesnego włoskiego baroku, reprezentowanego m.in. przez Monteverdiego, Frescobaldiego, Picciniego, Merulę, Ferrari czy Storace. Album wysmakowany i dopieszczony we wszystkich szczegółach. Niezrównana sztuka brazylijskiego śpiewaka i fantastyczna praca amerykańskich realizatorów dają w efekcie album, który zaliczamy do najlepszych tegorocznych wydawnictw.
Mozart. The Last Three Symphonies. Orchestra of The Eighteent Century. Frans Brüggen. Glossa. 2 CD. Jeśli kiedyś astronomowie przechwycą sygnał z początku Wszechświata i okaże się, że brzmi on dokładnie tak, jak trzy ostatnie symfonie Mozarta w wykonaniu holenderskiego mistrza, to wcale się nie zdziwimy, gdyż rzeczy piękne, doskonałe, prawdziwe i zadziwiające nie mogą powstawać przy dźwiękach muzyki Beatlesów czy Lutosławskiego. Kosmos jednych wyglądałby pewnie jak tancbuda pod Białymstokiem, a kosmos tego drugiego jak strach przed maturą albo słone paluszki na oficjalnym raucie w Łazienkach. Dzięki Bogu i Niederlandom wiemy już jednak, że Uniwersum ma strukturę Mozartowskich kawałków oraz jak powinna wyglądać teoria wszystkiego, idealny jacht, wzór na teleportację oraz umysł jogina. Album, który pokażemy Bogu, kiedy zapyta nas, czy zrobiliśmy w życiu coś sensownego. Owszem, od kilku dni na okrągło słuchamy Brüggena.
Last Dance. Keith Jarrett. Charlie Haden. ECM. Symboliczne pożegnanie wielkiego basisty, który 11 lipca br. został wezwany na wieczne tournee. Płyta nagrana w domowym studio pianisty Keitha Jarretta, wieloletniego przyjaciela i partnera scenicznego Hadena, to jazzowa liryka sięgająca najgłębszych pokładów wrażliwości. Skromne, wzruszające, szczere i konwencjonalne, ale w takim sensie, w jakim konwencjonalne są np. sonety Szekspira.
Ida Haendel. Prague Recordins 1957-1965. Supraphon. 5CD. Fenomenalna antologia nagrań urodzonej w 1928 roku w Chełmie skrzypaczki, której niezwykła muzykalność i umiejętność przenikania do emocjonalnego sedna wykonywanych utworów wyznaczają tak naprawdę perspektywę dla wszystkich, którzy w słuchanych czy wykonywanych utworach chcieliby odnaleźć obraz własnych przeżyć i doświadczeń. Zjawiskowe nagrania, które poza świadectwem wyjątkowego talentu maestry są także dowodem, że choćby przyszedł tutaj miliard chińskich wirtuozów, to i tak nie dadzą rady jednej wielkiej Artystce.
Eric Clapton & Friends. The Breeze. An Appreciation of JJ Cale. Obciachowy oldskul w wykonaniu amerykańskich dinozaurów rocka i folku skrzykniętych, by oddać hołd muzykowi, który stworzył m.in. „After Midnight” czy „Cocaine” będących teraz dla Claptona podstawą jego strzelistości. Występujący tu m.in. Tom Petty, Mark Knopfler, Willie Nelson i John Mayer od lat nie nagrali niczego, co można by w przybliżeniu nawet zaliczyć do kategorii „oryginalne” czy „epokowe”, ale z tymi kolesiami czasami jest tak, jak ze starym pubem na rogu – człowiek chodzi tam od lat i zawsze spotka kogoś lub coś miłego. Na przykład happy hour. I ta płyta to właśnie coś w rodzaju takiego barowego happy hour – dobrze znane piwo w uczciwej cenie i towarzystwie sprawdzonych gości.